wtorek, 16 września 2014

Minutes to alarm

Przespałam góra ze trzy godziny, na jednym z foteli odstawionych w sam kąt pokoju. Nie miałam z tym większego problemu, na początku pobytu w Stanach żyłam w znacznie gorszych warunkach. Byłam do tego już przyzwyczajona.
Nad ranem pomyślałam, że mogłabym zacząć przygotowywać kanapki dla ludzi, którzy obudzą się za godzinę lub dwie. Chciałam spytać Adama, czy to nie za wcześnie i czy nie potrzebują w czymś pilnym pomocy, ale nie mogłam znaleźć go ani na dole, ani w gabinecie więc szybko się poddałam. Kiedy trafiłam na zaspanego Isaaca przytuliłam go na powitanie (mimo pewnych protestów) i postanowiłam wypytać go o to, czy widział swojego szefa, ale ten ledwie otworzył oczy.
- Chodź, zrobimy kanapki. - Oświadczyłam. - Ludzie zaczynają się już budzić, więc możesz też wstawić wodę na herbatę. - Tłumaczyłam.
Nie bardzo podobały mu się moje umiejętności organizacyjne i ich wykorzystanie w praktyce, ale nie skomentował tego.
W kuchni spotkaliśmy dwie dziewczyny, ale praktycznie zignorowałam je, wyjmując z szafki dwa bochenki chleba i szukając konserw. Pracowaliśmy szybko i w milczeniu, wkrótce dwie tace pełne kanapek leżały na stoliku, a ja sięgałam już po kolejne chleby, ale mężczyzna mnie zatrzymał i wskazał mi ruchem głowy Adama.
- Zaczęliśmy przygotowywać śniadanie. - Wytłumaczyłam naszą pracowitość. - Masz ochotę na kanapkę, herbatkę?
- Zrobię sobie herbatę, nie przeszkadzajcie sobie w pracy. - Skinął głową, uśmiechając się. Zdaje się, że zbliżający się koniec czystki przynosił ulgę nie tylko mnie.
W miarę jak kanapek przybywało, pojawiało się również coraz więcej osób chętnych na śniadanie. Wydawałam je z grzecznym uśmiechem i miłymi słowami na powitanie. Ludzie to doceniali. Podnoszenie morale do ostatnich chwil było czasem niedoceniane w zarządzaniu zasobami ludzkimi.
Niektóre z twarzy rozpoznawałam, ale nie sądziłam, że ktokolwiek mógłby rozpoznać mnie.
 - Heather?
Nie słyszałam tego imienia od kilku tygodni. Używałam go w jednym niewielkim projekcie, który miał skończyć się tej nocy niezależnie od mojego uczestnictwa w nim.
- Przepraszam? - Uniosłam brwi spoglądając na blondyna. W pierwszym odruchu chciałam się wykpić, ale poznałam barmana, z którym przegadałam niejedną noc. Świetnie. - Cecil?
- Myślałem, że jedyne co zapamiętałaś to fakt, że podałem ci dobre Cosmo. - Uśmiechnął się, biorąc do rąk kubek gorącej herbaty. - Mało kto pamięta imię barmana...
- Zwłaszcza następnego dnia rano, co?
Nie rozmawiałam z nim długo. Jedyne na czym się skupiłam to jak najszybsze dotarcie do Adama na osobności.



- Zwariowałeś? - Zaczęłam, nazbyt protekcjonalnym tonem co nie uszło jego uwadze. - Myślałam, że chcesz obalać system, a nie utrzymywać status quo?
- Co masz na myśli? - Zmarszczył brwi.
- Powinieneś lepiej dobierać sojuszników. Jesteś młody i głupi, ale to nie usprawiedliwia faktu, że ściąganie tu kolesi pracujących dla mafii jest odrobinę nierozsądne, nie uważasz? - Byłam zdenerwowana ale nie dawałam się wyprowadzić z równowagi. - Co robi tu Bates?
- Jaki Bates? O kim ty mówisz? - Mężczyzna z trudem znosił moje przytyki, widziałam jego napiętą, obronną posturę. Nie, żeby mnie to ruszało - musiał przez to przejść, miał się za nie wiadomo kogo a był mniej niż płotką w opozycji.
- Bates, Cecil Gershwin. Urodzony piętnastego lipca 2000 roku w Ohio. Sierota. Między 2004 a 2018 przebywał w opiece zastępczej wraz z siostrą bliźniaczką. Obecnie oboje pracują dla miejscowej mafii. Ona się prostytuuje, on jest barmanem i miesza się w dilerkę. - Wyrecytowałam, zaskoczona, że Adam nie ma pojęcia kogo wpuszcza do własnego domu w noc czystki.

3 komentarze:

  1. wow wow danych taki wiele, Adam taki niepoinformowany brak uszanowanka ;_;

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrzysz do lodówki, a tam mafia.

    OdpowiedzUsuń
  3. To koniec. A może Adam lubi bad boyów? ;D

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony