piątek, 19 września 2014

Le dissentiment

Byłem zły. Cecil zdawał się niczego nie rozumieć. Odnosiłem wrażenie, że nie widzi nic złego w swoich powiązaniach i uważa, że niesłusznie się czepiam. I pomyśleć, że wiązałem z nim jakieś nadzieje...
- W co ty się wpakowałeś? - spytałem nie oczekując odpowiedzi.
Nie rozumiałem tego wszystkiego. Zawsze zdawało mi się, że ludzie mający powiązania z mafią należą do jakiegoś innego świata, do którego nigdy się nie zbliżę, bo to najzwyczajniej niemożliwe, podobnie jak przeniesienie się do równoległego wszechświata. Tymczasem przespałem się z jednym z nich. Ludzie oskarżający mnie o zbyt idealistyczne spojrzenie na świat mieli chyba jednak rację...
- Co cię to obchodzi? Myślisz, że możesz rościć sobie jakieś prawa do mojego życia, bo jakaś dziwka powiedziała ci skąd mnie zna? Wiesz w ogóle kim ona jest? Dla kogo pracuje? Bo do knajpy, w której pracuję nie wpuszczają kogoś twojego pokroju, a ona wchodziła głównymi drzwiami w towarzystwie kolesia, który mógłby dla kaprysu kupić drinka razem z lokalem! - odparł Cecil, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Rozległ się dźwięk alarmu ogłaszający koniec nocy oczyszczenia. W myślach przyznałem Cecilowi rację. Madison znałem tak jak i jego - prawie wcale. On jednak, w przeciwieństwie do niej nie usiłował być tajemniczy. Tej nocy wyjawił mi kilka informacji na temat swojego życia. O Madison nie dowiedziałem się nic, poza tym, że potrafi grać na ukulele i ma dla mnie jakąś niezwykle interesującą propozycję, o której jednak nie może powiedzieć zbyt wiele. Łatwiej było w tej sytuacji ufać Cecilowi. Czy mogłem jednak ufać osobie, która nie widzi problemu w tym, że pracuje dla mafii?

Postanowiłem spróbować porozmawiać z nim jeszcze raz.
Zastałem go w sypialni, siedzącego na skraju łóżka.
- Już schodzę ci z oczu - powiedział, ukrywając twarz w dłoniach.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - odparłem i usiadłem obok niego. - Po pierwsze, nadal muszę zabrać cię na prześwietlenie i do psychiatry.
- Daj spokój, nie musisz się o mnie troszczyć.
- Wiem, że nie muszę. Nie chcę tylko patrzeć, jak rozwalasz swoje życie do końca - powiedziałem chłodno. Nie rozumiałem Cecila, a on najwyraźniej nie rozumiał mnie. Sądziłem, że te wszystkie historie o osobie wkraczającej nagle w czyjeś życie i zmieniającej wszystko są mocno przesadzone. Cecil był przykładem tego, że się myliłem. Jeszcze kilka dni temu moje życie było na tyle spokojne, na ile tylko może być spokojne życie osoby, której jedynym marzeniem jest obalenie systemu. Wraz z pojawieniem się Cecila pojawiły się także sprzeczne uczucia, będące dla mnie całkowitą nowością.
- Co masz na myśli? - spytał ze złością.
- Musisz przyznać, że gdybyście, ty i twoja siostra, mieli normalną pracę, ona pewnie nadal by żyła...
- Więc uważasz, że to moja wina, tak?! Przesadziłeś.
Cecil wstał z łóżka i skierował się w stronę wyjścia. Moje słowa wyraźnie go rozzłościły. Chyba rzeczywiście trochę przesadziłem.
- Zaczekaj - powiedziałem, również wstając. Złapałem go za nadgarstek. - Dlaczego nie możesz zrozumieć, że zdążyłem cię polubić i obchodzi mnie, co się z tobą stanie?
Odwrócił się i spojrzał na mnie z widocznym zaskoczeniem.
- Słabo ci wychodzi okazywanie tego.
Przyparłem go do ściany i pocałowałem.
- Tak lepiej? - spytałem.

9 komentarzy:

  1. Już trochę lepiej, ale jeszcze się postaraj ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Adam nadal jest dziwny, ale już w fajny sposób xD

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony