niedziela, 27 grudnia 2015

***

Najlepsze jest to uczucie wtapiania się w łóżko. Niektórzy potrafią osiągnąć go tak sami z siebie, zrelaksować się aż do tego stopnia. Zazdroszczę im.
Leżę i powoli coraz bardziej jednoczę się z łóżkiem. Przestaję istnieć. Niczym płyn wsiąkam w materac. Wszystko jest obojętne, ale w całkiem inny sposób niż zazwyczaj, nie tak chłodno i bezsensownie. Wszystko jest obojętne w pozytywny sposób. Wszystko jest dobrze. Nawet ten chaotyczny, przypadkowy, bez sensowny świat jest dobry.
Liczę na to, że uda mi się nie tylko zjednoczyć z materacem, ale i przesiąknąć przez niego na podłogę.

Usłyszałam odgłos przekręcania klucza. Czyli nie przesiąknę.
- Nie w pracy? - Liam oparł się o framugę.
- Wolne mam - odpowiedziałam, ściszając nieco muzykę.
- Na pewno? - Poszedł do kuchni, żeby mnie sprawdzić. Podniosłam się na łokciach.
- Nie musisz mnie sprawdzać - stwierdziłam gdy wrócił. - Jestem dorosłą i odpowiedzialną osobą.
- No, rzeczywiście - podniósł opakowanie po lekach z podłogi, sprawdził, czy jest puste, po czym je zgniótł.
- Przyniesiesz mi, proszę, wapno? - spytałam. On wyszedł do kuchni. Słyszałam jak wyciąga musującą tabletkę i zalewa ją wodą.
- Trzeba było wziąć coś przeciwalergicznego zanim połknęłaś całe opakowanie tych tabletek.
- Półtora opakowania - sprostowałam. - I wzięłam, ale wiesz, zwiększony wyrzut histaminy - westchnęłam. Liam usiadł na brzegu łóżka i podał mi szklankę.
Był moim starszym bratem. Był też moim ojcem i matką, a także najlepszym (no cóż, jedynym) przyjacielem. Przygarnął mnie kiedyś i od tego czasu się mną opiekował. Teraz ta opieka ograniczała się głównie do przypominania mi o posiłkach i przynoszenia wapna. No i - zabierania na najlepsze imprezy w mieście.
- Wychodzimy gdzieś dzisiaj? - zaproponował.
- Mam pracę jutro - odpowiedziałam. Liam uważał, że nie powinnam pracować, tylko się uczyć, ale ja nie chciałam być od niego zależna.
- No dobra - westchnął i wyszedł z pokoju, pozwalając mi na powrót do wtapiania się w łóżko.

piątek, 25 grudnia 2015

Do I look lonely?

 Kiedy usłyszałam brzdęk klucza przekręcanego w zamku, ze złości przeszło mi przez myśl, żeby w ogóle się nim nie przejąć. Już miałam zacisnąć uda mocniej wokół bioder mojego wprawnego kochanka, kiedy on z zaskakującą mnie lekkością chwycił mnie w talii i obrócił mnie, właściwie odstawiając na brzeg łóżka.
Skrzypnięcie, jakby wstrzymało dźwięki z korytarza, ale tylko na chwilę.
- Ciszej! - Szepnęłam teatralnie, chwytając za najbliższy fragment materiału i ubierając go na siebie niezdarnie. W tej samej chwili Christian zdążył ubrać na siebie bieliznę i buty; wyglądał w tym komplecie przekomicznie.
Wtedy otworzyły się drzwi pokoju.
Mój mózg postanowił się po prostu poddać, więc zakryłam się w całości kołdrą i nie patrzyłam dalej na to, co się dzieje. Naturalnie słyszałam jakieś stęknięcie i szybkie kroki, ale byłam zbyt zażenowana żeby wyjrzeć na zewnątrz, dopóki nie ustały.
Kiedy pozwoliłam sobie wstać, mój durny współlokator, którego nikt tu nie zapraszał stał tyłem do okien, na balkonie i palił papierosa, a wokół mnie leżało kilka butelek wina, sporo ubrań, słuchawki i paczka fajek.
Krew powoli odpłynęła mi z twarzy. Cóż, na niczym mi już nie zależało, wszyscy doskonale wiedzieli na czym stoją. Ubrałam jeansy i z pełnymi rękoma, boso, przeszłam korytarzem wprost do palarni.
Pierwszą wspólną reakcją był paniczny śmiech. Śmiech, który w środku nocy prawdopodobnie pobudził połowę akademika, ale w tamtej chwili absolutnie się tym nie przejmowaliśmy.
- Skąd deo cholery wziąłeś fajki? - Zapytałam, kiedy uspokoiłam się na tyle, by zadbać o własny nałóg.
- Wziąłem jedną, na drogę. - Odparł nonszalancko Chris, opierając się o ścianę. Wziął ode mnie jeansy i usiłował wciągnąć je na siebie, chwiejąc się nieco.
Zaciągnęłam się tak głęboko, że poczułam macha w piętach. A może były to tylko lodowate płytki, na których stałam na palcach...
- Spieprzaj stąd. - Rzuciłam, nadal ubawiona, obserwując jak mężczyzna zbiera się zupełnie, jakbyśmy trzy minuty temu nie byli w dość intymnej sytuacji. Zastanawiałam się, czy czuje się podobnie i pod nim też drżały nogi.
Dokończyliśmy fajki spokojnie, czasem tylko któreś z nas chichotało i zerkało płochliwie w stronę mojego pokoju.
- Muszę zjeżdżać nim ten dupek zamknie mi drzwi od środka. - Rzuciłam, po czym wyrzuciłam filtr i zawiesiłam się mężczyźnie na szyi - Dokończymy to jeszcze? - Ucałowałam go lekko i wróciłam truchtem do pokoju, słysząc pomruk aprobaty.
W pokoju, mój współlokator leżał już w łóżku, choć dobrze wiedziałam, że nie śpi.
- Ani słowa. - Rzuciłam, pakując się do siebie. Nie usłyszałam odpowiedzi.
"Dobranoc :*"
Sms od Chrisa sprawił, że jeszcze przez chwilę gapiłam się na ekran. Co niby miałam mu odpisać? Nie, żeby mi się nie podobało, ale byliśmy w końcu tylko przyjaciółmi. Z resztą on twierdził, że jest gejem (Jak każdy biseksualny facet, który chce coś wyrwać od czasów Freddiego Mercury'ego. On jedyny twierdził na odwrót.)
"Dobranoc, miśku"
Odpisałam, nie po raz pierwszy i zamknęłam oczy. Czekałam na upragniony sen ale nie miałam ochoty na jego konsekwencje - poranną rozmowę z gościem śpiącym po drugiej stronie pokoju. Byłam na niego wściekła.
Jasne, rozumiałam że też tu mieszka i ma prawo wracać kiedy chce, ale jeśli ktoś mówi mi, że wychodzi na całą noc, mam do jasnej cholery prawo oczekiwać, że wystarczy jeśli wyrzucę swoje dziwki przed piątą rano. Tymczasem jeszcze nie doszła czwarta. (I nie była to jedyna rzecz, która nie zdążyła dziś dojść przed powrotem Cato.)



Poranek powitał mnie kacem moralnym oraz konwencjonalnym, więc pierwsze o czym myślałam było odnalezienie czegokolwiek do picia.
Podziękowałam resztce zawartości butelki po winie, oraz coli, której gaz i słodycz nie była wystarczająco delikatna dla mojego żołądka i koniec końców utknęłam pod kranem. Kiedy zmoczyłam twarz i włosy poczułam się bardziej przytomna i gotowa do mierzenia się ze światem.
Wtedy też dotarł do mnie aburd pewnych aspektów wczorajszej nocy?
Czy ja przespałam się z Chrisem? Czy Cato wchodząc na nas postanowił zignorować to co się dzieje i zapalić na balkonie? Co do cholery wszyscy sobie myśleli?
Pocieszyłam się faktem, że to ja jako jedyna byłam po bolesnym rozstaniu i mogłam zachowywać się irracjonalnie.
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony