czwartek, 4 września 2014

Let me in.

Miałem złe przeczucia, odkąd załapałem, że będę musiał przejechać przez centrum na rowerze o tak późnej porze. Czystka zbliżała się nieuchronnie, a ja chciałem tylko wskoczyć na kanapę u  Jacks i otworzyć wino.
Trzaski zamykanych i zabezpieczanych drzwi i wystaw sklepowych ucichły dopiero, kiedy wjechałem głębiej w osiedle na którym mieszkała siostra. Tam było już zupełnie cicho i pusto, ludzie pozasłaniali okna, niektórzy zabili nawet deskami te na niższych piętrach. Nienawidziłem tego upiornego widoku miasta, jaki opuszczali wszyscy spokojni ludzie.
Zapiąłem rower w klatce schodowej, zastanawiając się czy do rana nikt go nie ukradnie, po czym pobiegłem do mieszkania na czwartym piętrze. Coś gnało mnie tam z niepokojem, ale zrzucałem wszystko na dzisiejsze święto.
"Cholera, zbyt długo się dobrze czułeś, co C? Za dobrze Ci było?" - Pomyślałem, słysząc grzechoczącą fiolkę z tabletkami w plecaku.
Zapukałem, odruchowo szarpiąc za klamkę, żeby pospieszyć moją wiecznie ociągającą się siostrę, ale drzwi z łatwością otworzyły się. Cholera, mogłaby bardziej na siebie uważać w tę noc.
- Zajebiście na siebie uważasz, nie ma co! - Krzyknąłem od progu. - Masz szczęście, że to tylko twój nudny brat. - Zrzuciłem buty i plecak w przedpokoju.
Kiedy odwróciłem się, żeby wbić do jej części mieszkalnej zauważyłem potłuczoną porcelanę na podłodze.
Stół, na którym zwykle stał niewielki flakon był przewrócony, woda spływała po ścianie, a świeże kwiaty leżały w nieładzie na podłodze.
Przez myśl przeszło mi najgorsze. Wyciągnąłem telefon i od razu wybrałem numer Jacqueline. Po chwili usłyszałem jej dzwonek, a spod rozrzuconego bukietu dobyło się nikłe światło. Jej telefon leżał pod wszystkim, z pękniętym ekranem.
 Poczułem, jak uginają się pode mną nogi. Podniosłem urządzenie, żeby upewnić się, że to nie jakiś upiorny zbieg okoliczności, ale moja twarz spoglądała z pękniętego ekranu z rozbawieniem. Rozłączyłem się i wycofałem o kilka kroków.
- Jackie! Jacks, nie wygłupiaj się! - Krzyknąłem, szybko wparowując do jej salonu, kuchni, sypialni. Nigdzie nie było po niej śladu. Wszystko było w idealnym porządku, prócz tego nieszczęsnego stolika w przedpokoju.
Wybiegłem z mieszkania, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Niepokój narastał, a żadne inne myśli nie chciały przejść mi przez głowę. W końcu odnalazłem się w parku, na rowerze pędząc na złamanie karku wąskimi uliczkami.
Kiedy zorientowałem się, że w pełnym automatyzmie pokonałem jakieś trzy kilometry, zatrzymałem się zdyszany przy jednej z ławek. Lada chwila miały odezwać się syreny. Zdecydowałem, że najbezpieczniej będzie schować się we własnym mieszkaniu.

Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Chodziłem w kółko między kanapą a telewizorem, nadal w kurtce, ubłoconych butach i z plecakiem. Jakiś irracjonalny głosik podpowiadał mi, że Jacks albo zaraz wejdzie przez te cholerne drzwi, albo nigdy jej nie zobaczę i to ostatnie sprawiało, że omal nie zwymiotowałem.
Nie wiedziałem po co wziąłem jej telefon ze sobą, ale odnalazłem go w kieszeni bluzy, nie do końca świadomy, że w ogóle go zgarnąłem. Syreny. Sygnał alarmowy. Później krzyki.
Nie wiem ile czasu spędziłem w tej panice, wiem, że kiedy było już ciemno poczułem, że powinienem już usiąść. Jackie nie przejdzie przez te drzwi. Nie pojawi się przede mną, jak zwykle spóźniona.
Poczułem, że coś we mnie pęka. Ból był niemalże fizyczny.




Zadzwoniłem do drzwi, ale oczywiście nikt nie miał zamiaru mi otworzyć. Wybrałem numer telefonu Adama i rzuciłem krótkie "Błagam, wpuśćcie mnie." nim znów zadzwoniłem.
Jakiś obcy facet otworzył mi, a Adam gestem wskazał, żebym jak najszybciej wszedł.
Kiedy znalazłem się za progiem, otoczyła mnie grupka mężczyzn. Patrzyli na mnie wyczekująco, ale nie miałem pojęcia czego ode mnie chcieli. Skupiłem wzrok na Adamie, zagubiony i słaby.
No tak, wiem już czego chcieli.
Podałem mu pustą fiolkę tabletek, która mi została tuż po tym, jak połknąłem całą zawartość i popiłem ją wódką.
Poczułem, że się uśmiecham. Chwilę później poczułem jak moje ciało uderza o podłogę z głośnym chrupnięciem.

3 komentarze:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony