niedziela, 17 sierpnia 2014

Fanaberrie part.II

Herbaciarnia Fanaberrie była miejscem bardzo osobliwym. Sam preferowałem bardziej nowoczesne i przestronne kawiarnie i restauracje. Ale to Grace mnie zapraszała, a po niej można było spodziewać się wielu dziwactw.

Sala ognia wyraźnie była jej ulubioną. Było mi ciężko, ale w końcu przyznałem, że światło wewnątrz jest faktycznie magiczne. Ona sama siedziała bokiem do kolorowego witraża, przez który ciepłe barwy sączyły się wprost na jej skórę. Kiedy się poruszała, po jej wyrazistej twarzy i zgrabnym nosku przemykała cała seria cienii i błysków w odcieniach od pomarańczu, przez ciemny róż, aż po czerwień. Uświadomiłem sobie z bólem, jak piękną istotę mam przed sobą. Filigranowa brunetka o niezbadanym wnętrzu. Gdy sie uśmiechała, tańczyła cała jej twarz wraz z prostymi, szerokimi brwiami, które dodawały jej twarzy intrygującego wyrazu. Całą sobą dotkliwie przypominała mi, jak wiele nas dzieli i jak bardzo irytujemy siebie nawzajem.

Moje spojrzenie zdawało się jej pochlebiać, ale przerwała tę chwilę informacją o menu.
- Podają tu bardzo fajne... - zaczęła.
- Chyba zamówię najzwyklejszą herbatę - odparłem stanowczo.
- Mhm - uśmiechnęła się. - Ja wezmę Yerba Mate, powinieneś jej kiedyś spróbować. Genialnie zastępuje kawę.
- Może innym razem.

Przez dobrą chwilę trwała między nami cisza. Jedynie z ukrytych gdzieś głośników sączyła się orientalna melodia, nie wesoła, ani nie smutna. Pomyślałem o wcześniejszych rozmowach z Grace - najczęściej były to krótkie wymiany zdań na temat zajęć na Emory. Nasza znajomość do tej pory była zwyczajnie jednowymiarowa.

- Często tu bywasz? - zapytałem, gdy kelnerka podawszy nam napoje, odeszła.
- Tak często, jak jest to potrzebne - uśmiechnęła się lekko. - Wiesz, w domu mam bardzo rygorystyczną katoliczkę, która jest moją babcią. Nie podzielam jej poglądów, więc czasem się spinamy. Na Fanaberrie zawsze mogę liczyć, ma wiele spokojnych zakątków, w których można odetchnąć i pouczyć się.
- Miło, że mi je pokazałaś - rozejrzałem się wokół. - Nie wiedziałem, że w Atlancie istnieją tak orientalne miejsca.
- Nie ma za co - powiedziała, uśmiechając się uprzejmie.

Może trochę niezręcznie, ale zacząłem rozmowę, dla której się spotkaliśmy.
- Słyszałem, że masz ciekawe poglądy na temat religii - powiedziałem, przypatrując się reakcji Grace.
- A ja zauważyłam, że jesteś z tych głęboko wierzących - odparła wymijająco, patrząc mi prosto w oczy.
- Masz rację, ale - owo "ale" ciężko przechodziło mi przez gardło - ostatnio zacząłem się zastanawiać. Nie mam pojęcia jak ty postrzegasz religię, a chyba przydałaby mi się taka wiedza. Ja chyba zaczynam się dystansować. Ale wiesz, to dla mnie niełatwa sprawa. Należę do neokatechumenatu, chrześcijaństwo jest dla mnie jakby… na tym zbudowałem samego siebie - zamilkłem w końcu i opanowałem gestykulację. Słowa wychodziły za mnie zbyt gwałtownie, za bardzo się ekscytowałem - Grace zachowała jednak powagę i byłem jej za to wdzięczny.
- Pewnie, że to trudne - odparła spokojnie.
- Też byłaś kiedyś katoliczką?
- Tak, ale zaczęłam obserwować swoją apodyktyczną babcię i wątpić. Wiesz, było ciężko. Nad czym się ostatnio zastanawiałeś? - zapytała.

- Ostatnio... - pomyślałem, postanowiłem odłożyć na później wywód o podobieństwie boskich kar do czystki - myślałem nad tym, że, wiesz, jest wiele religii które czczą jednego boga. Nawet jeśli mają kilka bóstw, to przecież angażuje się w nie wielu ludzi. I wszyscy oni, tak samo jak my chrześcijanie, uważają, że to właśnie ich religia jest najwłaściwsza. To daje podstawy do powątpiewania, do zastanawiania się nad tym, która religia jest właściwa. A może każda ma w sobie coś i poprawnego i nieprawidłowego?

- Ale widzisz, - mówiła - każda z tych religii propaguje mniej więcej te same środki by stać się dobrym człowiekiem. Prawdomówność, niesienie pomocy innym, sam znasz resztę. Ja osobiście uważam, że to właśnie jest celem życia - bycie kimś dobrym. Religia to tylko dodatek. Chyba nie uważasz mnie za złą tylko dlatego, że odeszłam od kościoła?

- Nie, skąd - zaprzeczyłem szybko. Grace była dziwna, ale na pewno nie była złym człowiekiem. - Wiesz, biję się teraz z myślami. Próbuję sobie wyobrazić życie bez religii. Czy też doszłaś do wniosku, że wszystko to zmyślił człowiek? Och, co za beznadziejne myśli mam. Nie mogę tak mówić - ukryłem twarz w dłoniach.

- Strasznie się motasz - roześmiała się wesoło. - Wiesz, będzie ci ciężko, jeśli zdecydujesz się na tak radykalny krok, jaki uczyniłam ja. Nie dasz rady się zdystansować, będziesz musiał raczej… zapomnieć - westchnęła.

7 komentarzy:

  1. wybaczcie tę *króciutką* przerwę w pisaniu, wakacje i te sprawy :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ateizm taki wojujący ^^ Leoś taki słodki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniało mi się jak ktoś mnie ochrzanił za kwestionowanie jakiejś wydumanej broszurki z rekolekcji (chyba każdy ma taką 'babcię'). Pisz częściej, bo świetnie się to czyta. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem jedno: herbaciarnia.
    Jestem kupiona. To było świetne.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony