środa, 6 sierpnia 2014

Babydoll

Nie było jeszcze drugiej, a ja już siedziałam na tylnym siedzeniu taksówki z klientem.
Przypuszczałam, że jakiś podwładny Graya spierze mi łeb za fakt, że wyniosłam się z imprezy przed czasem. Gabriel nie znał jednak pojęcia 'cierpliwość' a ja nie mogłam pozwolić, by zmarnować okazję na takiego klienta. Z resztą, kiedy szłam po drinka, Cecil dał mi cynk, że za kilkanaście minut wpadnie tu dziewięć dziewczyn przebranych za króliczki playboya. Nie miałam ochoty patrzeć na te tandeciary, ale nie można było tego powiedzieć o tych wyposzczonych zwierzętach ociekających testosteronem.
Jak zawsze w drodze do klienta, byłam poddenerwowana. Nigdy nie miałam pewności dokąd i po co mnie zabiera. Alkohol nieco odsunął ode mnie napięcie, ale i tak poczułam, jak wbijam paznokcie w lewą dłoń. Gabriel nie był typem, którego kręciłyby sceny w obecności taksówkarza, drażnił mnie więc jedynie wodząc dłonią wzdłuż mojego uda, które zasłaniał jedynie cieniutki płaszczyk i pończochy.
Miałam ochotę zerknąć w lusterko i poprawić makijaż, by nieco podbudować swoją pewność siebie, ale nie było na to czasu.
Zobaczyłam swoje niewyraźne odbicie dopiero w oknie sypialni, z którego był niezwykły widok na całą Atlantę. Poczułam, jak przebiega mnie dreszcz, ale tym razem nie powodowało go uczucie wyobcowania w tym wielkim mieście, tylko dotyk pewnego przystojnego faceta, którego oddech mogłam poczuć na moim karku. Spojrzałam na miasto po raz ostatni, po czym ignorując mężczyznę podeszłam do łóżka wolnym krokiem. Poczułam, jak  Gabriel chwyta mnie w talii i przyciąga do siebie, a przez myśl przeszło mi jak bardzo lubię klientów, przy których potrafię nie myśleć wyłącznie o pieniądzach, jakie na mnie czekają po wszystkim.


Gabriel zasnął całkiem spokojnie, a ja odczekałam kilkanaście minut nim wstałam cicho, by go nie obudzić. Nie potrafiłam spać w łóżkach klientów, nawet jeśli pragnęli mojego towarzystwa aż do rana. Uwielbiałam za to przechadzać się po ich apartamentach, czy jak w tym przypadku rozkoszować się widokiem miasta budzącego się do życia. Narzuciłam na siebie koszulę mężczyzny. Pachniała cudownie i była z niezwykle delikatnego materiału. Przyjemnie było otulić się nią, kiedy przechodziłam boso po kolejnych pomieszczeniach, szukając prysznica.
Przeklinałam się w duchu, że nie wróciłam wczoraj po swoje rzeczy do pokoju w którym przebierałam się u Gray'a, Cecil pewnie wszystko zgarnął, ale ja miałam ze sobą tylko torebkę z telefonem i kilkoma drobiazgami, rozrzuconą na podłodze bieliznę i płaszcz. Przez te kilka minut, jakie spędzałam pod prysznicem nie przejmowałam się tym jednak. Z fascynacją przeglądałam kosmetyki mężczyzny, czy detale wystroju jego mieszkania. Sporo mówiło mi to o właścicielu. Ten na przykład był rozrzutny i dość beztroski.
"Też byłabym beztroska z taką kasą." - Pomyślałam.
Byłam gotowa do wyjścia, kiedy znów przeszłam przez próg sypialni.
- Już znikasz? - Usłyszałam zaspany pomruk dobiegający spod pościeli.
- A co? Potrzebujesz jeszcze czegoś ode mnie? - Przeczesałam włosy palcami i spojrzałam w lustro. Nienawidziłam chwil w których wyglądałam jak cudaczne połączenie Jacks i Kitty. Piegi i oczy tej pierwszej. Włosy i strój tej drugiej. Cholera wzięłaby tą sklerozę, przez którą zapomniałam kosmetyczki.
Gab siedział na brzegu łóżka i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Ile ty masz lat? - Zmarszczył brwi.
- Nie wiesz, że dam nie pyta się o wiek? Dwadzieścia siedem. - Odparłam, bez zastanowienia.
- Nie chrzań. - Prychnął, rozbawiony.
- Dwadzieścia pięć. - Wzruszyłam ramionami, jakby rzeczywiście nakrył mnie na kłamstewku.
- Coraz cieplej? - Zachęcał, do wyznania prawdy.
- Dwadzieścia cztery. W porządku? - Zirytowałam się nieco. Nie lubiłam mówić klientom żadnych szczegółów z mojego życia prywatnego. Nie wiedziałam nawet czemu przyznaję się do wieku.
"Chcesz, żeby Ci ufał na tyle, by został twoim stałym klientem. Tak?"
Gab przywołał mnie do siebie gestem, a ja bez słowa podeszłam tak blisko, że stanęłam między jego rozsuniętymi udami.
- Myślałem, że zjesz ze mną śniadanie. - Posłał mi łobuzerski uśmiech.
"Protestuję. Facet po czterdziestce nie ma prawa być tak uroczy?" - Przeszło mi przez myśl.
- Mam nadzieję, że masz w lodówce szampana i truskawki. - Rzuciłam mu wyzywające spojrzenie.

2 komentarze:

  1. I ŻE NIBY JA MAM TERAZ ODPISAĆ? PFFFFF

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie teraz, ale wiesz... w najbliższej przyszłości xD

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony