środa, 20 sierpnia 2014

Coney Island Queen

Była trzecia nad ranem, a ja wracałam taksówką zaciskając pięści z całej siły i skupiając się na bólu docierającym do mojego mózgu. Działałam jak automat. Zapłaciłam, dałam niezły napiwek, wróciłam do mieszkania szybkim, zdecydowanym krokiem. Środkiem drogi, która była ruchliwa nawet o tej porze.
Nie myślałam o tym, działałam jakby z automatu. Wiedziałam, że lada chwila się rozsypię, że jestem niczym stłuczona filiżanka, którą ktoś poukładał, ale zapomniał posklejać. Musiałam dotrzeć do mieszkania jak najszybciej.
Niewiele pamiętam z tej nocy. Mdłości, płacz, chęć zaśnięcia na podłodze w łazience. Trzęsłam się, tym razem pewna, że nie jest temu winien miejski chłód. Byłam przerażona, a mój umysł wypełniały ostre, jasne kryształy nie dające się w żaden sposób usunąć. Wszystko mnie bolało.



Obudził mnie dzwonek telefonu. Leżałam w wannie, z butelką po wódce jako towarzyszką niedoli. Ruszyłam się, by odebrać, ale dźwięk ucichł nim zdołałam usiąść. Nadal miałam na sobie ubrania, przemoczone do cna. Chyba próbowałam wziąć prysznic.
Chwilę zajęło mi wyjście z wanny. Kiedy dostrzegłam swoje odbicie w lustrze, miałam ochotę natychmiast tam wrócić.
- Kurwa. - Jęknęłam, usiłując uporać się z bielizną. Ostre kryształy zamieniły się w nieco przyjemniejsze białe plamy w pamięci.
Ostatnie o czym pomyślałabym w takiej chwili to sprzątanie, zdobyłam się tylko na to by zmyć makijaż i owinąć włosy ręcznikiem.
Nago przespacerowałam się do mojego salonu, owinęłam się kocem i pomimo mdłości natychmiast zasnęłam.

Przeklęty telefon znów dzwonił i dzwonił. Owinęłam się kocem i usiłowałam go znaleźć, ale i tym razem ktoś poddał się zbyt wcześnie. Kiedy go dopadłam zobaczyłam kilka nieodebranych od Bets. Świetnie. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać.
Nie miałam też wyjścia, bo jakieś dwie minuty później zapukała do mojego mieszkania.
- Co ty wyprawiasz, Kitty? - Zaczęła od progu, ale zmieniła ton widząc w jakim jestem stanie.
- Przymknij się, B. - Owinęłam się kocem ciaśniej i dałam jej znać skinieniem głowy, żeby poszła za mną do salonu.
- Coś poszło wczoraj nie tak? Nie dałaś żadnego znaku, że...
- Nie dałam znaku, bo jak zaczynaliśmy nie miałam żadnych problemów. Może dlatego, że dosypał mi jakiegoś gówna do drinka?! - Warknęłam. - Ach i nasi starzy znajomi, Bryce i jego kolesie wpadli w odwiedziny. No i oczywiście wykopali mnie z mieszkania bez kasy. Tak więc możesz dopisać mi to do rachunku.
Przez chwilę mierzyłyśmy się chłodnymi spojrzeniami. Nie czułam nawet, że resztki maskary spływają mi po policzku gorącą stróżką.
- Nie uprzedzono mnie o tym. - Powiedziała w końcu, spokojnie.
Nic w jej nienagannym wyglądzie nie wskazywało na to, że zajmuje się takim biznesem. Była poważną panią po czterdziestce, wyglądała na żonę biznesmena, która w ogóle nie brudzi sobie rąk robotą. Tym bardziej taką.
- No wyobraź sobie, że mnie kurwa też nie! - Prychnęłam.
- Spokojnie, Kitty. - Powiedziała, tonem surowej nauczycielki, pozbawionym jakiejkolwiek troski. - Pokaż mi się. Jesteś poobijana?
Wstałam, nie przytrzymując koca, zrzucając ręcznik i ukazując kilka zadrapań na plecach i siniaki, które zakwitną na fioletowo w najbliższych dniach.
- Przysięgam, że jak jeszcze raz zobaczę Bryca to skołuję jakiegoś idiotę, żeby odgryzł mu penisa. Nie żartuję. - Ogłosiłam, idąc po szlafrok.
- Nie pracujesz do dwudziestego trzeciego. - Odparła spokojnie. - Nie możemy pokazać Cię w takim stanie.
- Świetnie. W takim razie przelej mi kasę, którą mi wisisz jeszcze dziś. Muszę zrobić zakupy przed weekendem.
Zamknęłam się na krótką chwilę w garderobie i krzyknęłam do czterech ścian, z frustracją. Miałam ochotę coś rozwalić, kopnęłam jedną z szafek, ale moja stopa ucierpiała bardziej niż lite drewno. To sprawiło, że krzyknęłam raz jeszcze. Potrzebowałam chwili, nim mogłam pokazać się komukolwiek w tym stanie.
Wróciłam do mojej pracodawczyni ubrana w coś więcej niż biblijna Ewa.
- Chcesz kawę, herbatę? - Zapytałam, już spokojniej.
- Prawdę mówiąc pójdę już. Powinnaś wykorzystać ten... urlop by doprowadzić się do porządku. - Bets stała już przy drzwiach.
- Z chęcią. Nie dzwoń do mnie przed czystką. - Mruknęłam, przeczesując włosy palcami.
Kiedy tylko zamknęłam za nią drzwi, dostałam smsa.
"Nie czepiaj się słówek, ty sprytna suko." - Pomyślałam, ale to nie ona była nadawcą wiadomości.
Gabriel był.
"Myślałaś nad moją propozycją?"

Chwilę gapiłam się w ekran, ogłupiała.
"Nie zmieniłam zdania w sprawie czystki, jeśli o to pytasz."
Odpisałam.
"Jesteś wolna dziś wieczorem?" Wiadomość pojawiła się tak szybko, że wątpiłam, by w ogóle zdobył się na przeczytanie mojej odpowiedzi.  Nie wiedziałam co odpisać. Co niby miałam mu powiedzieć? Że jestem obita na kwaśne jabłko i nie pokazuję się klientom w takim stanie?
Nie miałam nawet czasu się nad tym zastanowić, bo mężczyzna postanowił zadzwonić. 

11 komentarzy:

  1. Ta niska przestępczość to jakaś bujda. ._.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacy tam przestępcy, poważni panowie biznesmeni od których zależy przyszłość odrodzonego narodu ^^.

      Usuń
  2. no nie, coś nasze kobiety szczęścia nie mają z mężczyznami </3 trzeba to zmienić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponujesz, by odnalazły szczęście z innymi kobietami? <3

      Usuń
    2. hahaha no to jest jakaś opcja :D

      Usuń
    3. Mężczyźni odnajdą szczęście z mężczyznami, to na pewno (ekhm Cecil ekhm)

      Usuń
    4. No ja nie wiem, czy odnajdzie SZCZĘŚCIE. :P

      Usuń
    5. No ma za mało członków, żeby NIEKTÓRYCH zadowolić xD

      Usuń
    6. No widzisz, ja miałam na myśli, że rewolucje zazwyczaj źle się kończą ;_; A Ty znów o członkach...

      Usuń
  3. Co do odgryzania penisów, to ja proponuję pana Wojciecha, niebawem powinien wyjść z więzienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty ma namiary, będzie dzwonić. On ma duże doświadczenie, więc się nada,

      Usuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony