środa, 27 sierpnia 2014

Avant la tempête

Nie mogłem uwierzyć w to, że William postanowił się do nas przyłączyć. Podczas gdy jego córka zapoznawała się z moimi przyjaciółmi, poszliśmy do pokoju, który nazywałem swoim gabinetem. Ze wszystkich pomieszczeń w domu, właśnie to wyglądało najbardziej normalnie. Biurko, regały z książkami i dwa fotele sprawiały, że ten pokój, w przeciwieństwie do reszty, nie ział pustką.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytałem. Nie rozumiałem zachowania Williama. Najpierw okazuje całkowitą ignorancję, później przyjeżdża tutaj ze swoim dzieckiem, deklaruje chęć pomocy, prosi o prywatną rozmowę...
- To co powiedziałeś, dało mi do myślenia. Uważam, ze robicie coś niewyobrażalnie dobrego i chciałbym pomóc, ale prawda jest taka, że sam też potrzebuję pomocy.
Mogłem się tego spodziewać.
- Co się stało?
- Nie mogę wrócić ani do siebie, ani do rodziców. Biologiczny ojciec Marceline wysłał mi anonim, obawiam się, że będzie chciał ją odzyskać.
- Biologiczny ojciec Marceline? - Spojrzałem na niego, nie kryjąc zaskoczenia. - To znaczy, że... Och.
To znaczyło, że wszystkie docinki na temat związków z dużą różnicą wieku, jakie poczyniłem w stronę Williama przez ostatnie siedem lat, były tak bardzo nie na miejscu, aż prawie zacząłem czuć wyrzuty sumienia.
- Umiesz gotować? - spytałem. William pokiwał głową w potwierdzeniu. - No to jutro pomożesz w przygotowywaniu posiłków - zarządziłem.
- I tyle wystarczy? Gdybym wcześniej wiedział...
- Gdybyś wcześniej zapytał - przerwałem mu. - Gdybyś wcześniej miał motywację, aby zapytać. Nie pomyśl sobie, że cię o coś oskarżam - dodałem, nie chcąc znów się z nim pokłócić, szczególnie teraz, gdy go pozyskałem.
- Dziękuję, Adam. Nie wiem, co bym zrobił, gdybyś odmówił.
Uśmiechnąłem się lekko, mając nadzieję, że William nadal będzie czuł wdzięczność, gdy nadejdzie czas. On zszedł na dół, do salonu. Ja natomiast przygotowałem im miejsce do spania.
Położyli się zaraz po zakończeniu spotkania. Przechodząc obok pomieszczenia, które dla nich przeznaczyłem, usłyszałem, jak William czyta swojej córce na dobranoc moją ulubioną książkę. Usiadłem pod drzwiami i wsłuchiwałem się w jego głos. Zastanawiałem się, czy mężczyzna zdaje sobie sobie sprawę, że jest na dobrej drodze do wychowania małej rewolucjonistki.
Może nie jest taki zły, jak mi się wydawało?
William skończył czytać. Ostrożnie podniosłem się z podłogi, nie chcąc, aby zorientował się, że podsłuchiwałem, po czym poszedłem do gabinetu. Wszystko było gotowe i dopięte na ostatni guzik. Pierwszy raz od dawna nie miałem nic pilnego do roboty. Wiedziałem, że to nie potrwa długo, więc postanowiłem trochę odpocząć. Rozsiadałem się wygodnie w fotelu, otworzyłem książkę, ale nie zdążyłem nawet zacząć czytać, ponieważ zadzwonił mój telefon.

3 komentarze:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony