niedziela, 24 sierpnia 2014

...

Po otrzymaniu anonimowej wiadomości, postanowiłem wziąć wolne i pojechać do rodziców wcześniej, niż zamierzałem. Hugh, mimo że mieliśmy wybrać się tam razem, nie miał mi tego za złe. Albo postanowił nie okazywać złości, ciężko było stwierdzić.
Mama natomiast była wyraźnie niezadowolona.
Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że zachowuje się normalnie, jednak ledwo zauważalne gesty i spojrzenia zdradzały jej uczucia. Zazwyczaj nie miałem problemu z pozorowaniem niezauważania tego wszystkiego i udawaniem, że wcale mnie to nie irytuje. Zazwyczaj jednak odwiedziny trwały kilka godzin.
Trzeciego wieczora poziom irytacji wzniósł się ponad poziom pragnienia spokoju.
- O co ci chodzi? - spytałem.
- Nie rozumiem o co pytasz, synu.
Stałem w drzwiach kuchni i patrzyłem na nią chłodno, oczekując odpowiedzi.


- Powinieneś chociaż rozważyć oddanie jej prawdziwemu ojcu, szczególnie, że on najwyraźniej tego chce - powiedziała w końcu, po paru minutach milczenia.
- Ja jestem prawdziwym ojcem Marceline - odparłem. - Nie wiem czy wiesz, ale są rzeczy ważniejsze niż wspólne geny. Miłość, akceptacja... Ale przecież dla ciebie to tylko puste słowa - mówiąc to wiedziałem, że przekraczam pewną granicę, że nie będzie już odwrotu. - Najwyraźniej niepotrzebnie mówiłem ci prawdę. Mogłem powiedzieć, że zakochałem się w swojej byłej uczennicy, że wpadliśmy...
Matka wybuchnęła śmiechem.
- Myślisz, że bym ci uwierzyła?
- Rzeczywiście, przecież ty nigdy mi nie wierzyłaś. Najpierw mówiłaś, że znajdę kogoś wyjątkowego, zakocham się i zmienię zdanie. Teraz mówisz, że gdybym przyszedł i powiedział: znalazłem kogoś wyjątkowego i tak dalej, wyśmiałabyś mnie. Fantastycznie! Po co ja w ogóle z tobą rozmawiam?
Wyszedłem z kuchni i poszedłem do pokoju, w którym spała Marceline. Obudziłem córkę i kazałem jej się ubrać.
- Dokąd jedziemy? - spytała, gdy byliśmy już w samochodzie.
- Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Nie wiedziałem, dokąd mogliśmy się udać. Doskonale wiedziałem natomiast, że nie mogliśmy wrócić ani do moich rodziców, ani do domu. Moja pensja wystarczała na życie, ale nie na porządny system zabezpieczeń. Zresztą, do tej pory, jeżdżąc co roku do rodziców, nie musiałem się o to troszczyć.
Zacząłem rozmyślać o mojej ostatniej rozmowie z Adamem. Po ostatniej sprzeczce nie kontaktowaliśmy się ze sobą ponad rok. Wczoraj wystarczyła chwila, abyśmy znaleźli się na granicy kłótni. Miał mi za złe mój brak zaangażowania.
Teraz był moją jedyną nadzieją.

6 komentarzy:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony