sobota, 30 sierpnia 2014

Bruises

Bałam się. Strach zawsze towarzyszył mi przez kilka dni po tym, jak ktoś naruszył moje granice. Dlatego wolałam spędzić noc poprzedzającą czystkę w towarzystwie brata, przynajmniej przez chwilę. Spotkaliśmy się w Operze, żartowaliśmy, wypiłam dwa drinki, aż w końcu klienci napływali w takiej ilości, że postanowiłam pozwolić mu pracować i wrócić do domu taksówką.
Przez cały ten czas nie zerkałam na telefon, dopiero na tylnym siedzeniu zauważyłam, że znów dzwonił Gabriel.
W trakcie naszej ostatniej rozmowy dość otwarcie próbowałam go zbyć, ale to nie był facet, któremu można było po prostu odmówić. Poza tym potrafił być bardzo przekonujący, jeśli tego chciał. Cholera, po prostu miałam na niego ochotę. Ja, Jacqueline ubrana w proste jeansy, koszulkę, z luźnym kokiem związanym gumką i ze skromnym, kryjącym makijażem miałam ochotę na klienta. Coś było mocno nie tak.
- Przepraszam, zmieniamy trasę. - Powiedziałam taksówkarzowi, podając mu adres apartamentowca.
Nie chciałam stracić klienta. Przecież nie jechałam tam go przelecieć, to nie wchodziło w grę. Nie mogłam zmienić zdania, ani pokazać mu się w tym stanie. Sądziłam po prostu że rozmowa na żywo przekona go, że zależy mi na kontakcie z nim. Nie miałam zamiaru pójść w odstawkę. To wszystko.
- Halo? - Wybrałam jego numer, odebrał dość szybko.  - Dzwoniłeś... - Zaczęłam spokojnie.
- Nie odbierałaś.  - Zauważył.
- Byłam zajęta.
- Kim? - Dopytywał, bardziej prowokująco niż z ciekawości.
- Chciałeś rozmawiać? - Zignorowałam jego pytanie.
- Rozmawiać? Też.
Sukinsyn. Można było niemal usłyszeć jak uśmiecha się do siebie.
- Zjedź na dół. - Stwierdziłam.
- Po co?
- Chcesz rozmawiać? Zjedź na dół, czekam przy portierni.
- Zaraz, jesteś u mnie?
- Nie, czekam przy portierni zajazdu u Pani Jackson...? - Ironizowałam. - Tak, czekam na ciebie.
Rozłączyłam się, nie chcąc przeciągać tej bezsensownej wymiany zdań.
"Co ty do cholery wyprawiasz, Jacks?"
Złość, strach, kilka drinków i chłód miasta, który nie opuszczał mnie ani na chwilę, postanowiłam zrzucić odpowiedzialność za swoje zachowanie na wszystko wokół, byle nie siebie. Sekundy przeciągały się w nieskończoność, a mózg postanowił zasugerować mi ucieczkę co sił w nogach. Kiedy już uwierzyłam, że to dobre rozwiązanie drzwi windy rozsunęły się i wyszedł z niej Gabriel.
Sam musiał być po kilku głębszych, jego włosy były w nieładzie, nie miał marynarki ani krawata. Niezbyt skutecznie ukrywał zaskoczenie moją wizytą.
- Wstąpisz na chwilę? - Zapytał, obejmując mnie ramieniem.
- Posłuchaj, Gabriel. Jestem tu tylko przejazdem... - Pokręciłam głową, ale on już prowadził mnie do windy. Nie chciałam robić scen przy ochronie budynku.
- Opowiesz mi wszystko przy drinku.

Opuszki palców mężczyzny wodziły po moich plecach, co rusz zatrzymując się w bardziej wrażliwych fragmentach skóry. Był jak zafascynowany śladami, jakie pozostawili po sobie napastnicy. Musiałam walczyć ze sobą, żeby pokazać mu się w tym stanie i, żeby się nie rozpłakać, gdy on traktował mnie z taką niewymuszoną czułością.
- Kto...? - Zapytał, ale pokręciłam głową.
- Już wiesz, czemu Cię zbywałam. - Wzięłam głęboki oddech, bezskutecznie zmuszając mięśnie do rozluźnienia.
- Nie zmieniłaś zdania w sprawie czystki?
- Jeśli nie odbije mi jak dziś i nie przyjadę tu w środku nocy to nie, nie licz na to.

3 komentarze:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony