czwartek, 14 sierpnia 2014

A brave new world

- Tom, stary, szef chce cię widzieć po twojej zmianie. – Krępy mężczyzna z już dobrze widoczną na czubku głowy łysiną niezgrabnie podniósł się z krzesła i zarzucił wysłużoną torbę na ramię. Jako, że nie doczekał się żadnego odzewu, zniecierpliwiony chrząknął w zaciśniętą pięść. Tom niechętnie podniósł wzrok znad pliku dokumentów, które spoczywały przed nim na biurku.
- Tak? Coś mówiłeś? – zapytał z roztargnieniem, przeczesując palcami włosy.
- Szef coś od ciebie chce. Radzę się pospieszyć. Wszyscy są dziś kurewsko nie w sosie. Wiesz, weekend przed Nocą Oczyszczenia to dość nieprzyjemny czas. – Roześmiał się nerwowo. – Nagle zaczynasz się zastanawiać czy twoje dzieci nie zalazły zbyt głęboko za skórę sąsiadowi z naprzeciwka i czy nie marzy przypadkiem o wpakowaniu ci kulki między oczy za koszenie trawnika o świcie w niedzielę. – Przetarł spocone czoło. – Stary, mówię ci, nawet nasza ukochana panna Trzypodbródki z bufetu może mieć w domu cały cholerny arsenał. Nigdy nie wiadomo co tam się robi za zamkniętymi drzwiami. No, nie wnikam. – Westchnął ciężko. - Ta noc wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, mówię ci.
Tom milczał.
- Ale z drugiej strony trochę się oczyści miasto z tego czarnego plugastwa. Te ścierwa same się powybijają. – Zachichotał. – Bądź co bądź, przezorny zawsze ubezpieczony. Odkurzyłem swoje małe skarby. Jak mi ktoś choćby przebiegnie przez podwórko to jeden celny strzał w kręgosłup i sadzam go na wózku do końca życia.
Tom spojrzał na niego, marszcząc brwi. Przywołał na twarz wymuszony uśmiech.
- Masz z kimś na pieńku, co? – zapytał, wyłączając komputer.
- No… ten… nie wiadomo. Ale lepiej dmuchać na zimne, nie? – Rozluźnił krawat. – Zresztą wyjeżdżamy jutro do rodziców Tessy. Mają najnowszy system zabezpieczeń. Połowę oszczędności na to wydali. Wyobrażasz sobie?
- Tak – odparł zwięźle.
- No to czas na mnie. Musimy się spakować i takie tam. Pewnie będą straszne korki na wylotówce. Ci cholerni…
– Do zobaczenia za tydzień. –  Tom uciął rozmowę.

Wsunął dwie teczki do torby i zgasił lampkę na biurku. Sam był irytującym, tchórzliwym człowieczkiem. Wszyscy w biurze wiedzieli, że w tygodniu jest przykładnym mężem i ojcem, a w weekend lubi sobie dobrze wypić, pójść na dziwki i zagrać w pokera. Tajemnicą poliszynela były jego gigantyczne długi. W tamtym roku razem z zespołem kryptologów z trzeciego piętra robili zakłady o to kto załatwi Sama – żona, kochanka czy może jeden z wierzycieli. Jednak 22 marca ku zaskoczeniu wszystkich wmaszerował do bufetu w zaskakująco dobrym nastroju. Żartował sobie nawet, że Noc Oczyszczenia nie zebrała wystarczających plonów. Te czarnuchy już nie są takie głupie, choć dopiero co zeszły z drzewa już wyczaiły, że muszą chować się pod ziemię, żeby przeżyć. Wszyscy jednomyślnie skwitowali to milczeniem.

Zapukał.
- Tom? Wchodź, wchodź – ponaglił Tyler. Otworzył drzwi i ku swojemu zaskoczeniu w biurze generała zobaczył większość kolegów ze swojego dawnego zespołu.
- Siadaj. – Wskazał mu fotel. - Będę się streszczał, bo wszyscy chcemy już iść do domu . – Generał Tyler rozsiadł się za biurkiem. – Sprawa jest jasna. Dostaliśmy wytyczne z góry i musimy się do nich dostosować. Powiem więc wprost - jesteś jednym z moich najlepszych ludzi i potrzebuję cię w terenie.
- Nie jestem już na czynnej służbie – wymamrotał zaskoczony Tom.
- Nie szkodzi. W zasadzie to nawet lepiej. To nie będzie oficjalna akcja. – Tyler zapalił papierosa i zaciągnął się dymem. - W tamtym roku Noc Oczyszczenia nie była tak udana jak dwa lata wcześniej. Zaniepokoiło to Biały Dom, no i cóż… w tym roku to my mamy zadbać o to, żeby Nowi Ojcowie Założyciele byli zadowoleni ze zbiorów.
Tom niedowierzał. Mimowolnie zacisnął ręce na poręczach fotela. Nagle zrobiło mu się strasznie niewygodnie.
- Czy ja dobrze rozumiem, że… - zaczął, ale generał natychmiast mu przerwał.
- Nie musisz mówić tego na głos. Takie są wytyczne. Czy nam się to podoba czy nie, to jest nasze zadanie.
- Z całym szacunkiem, generale. Nie wezmę w tym udziału. – Tom wstał i skierował się w stronę drzwi. - Nie wstąpiłem do wojska, żeby zabijać amerykańskich obywateli, tylko po to by ich chronić.
- Ah idealista! - Westchnął z udawanym rozrzewnieniem. - Przypuszczałem, że odmówisz. Nie chciałem poruszać tej kwestii, ale jeśli się nie zgodzisz, sprawa Idaho wypłynie. I gwarantuję ci, że ty pójdziesz na dno razem z nią. Własnoręcznie cię pogrążę. Nie będę miał wyboru. To nic osobistego. - Zgasił papierosa. - Robimy to dla dobra naszego odrodzonego narodu. Drastyczne zmiany wymagają drastycznych rozwiązań.
Blackwood stał na środku pokoju i zaciskał pięści ze złości. Wiedział, że zaraz wybuchnie. Czuł na sobie skupione spojrzenia kolegów.
- Pomyśl o Claire, o swoich dzieciach - burknął Ronson, wpatrując się tępo w podłogę.
- Claire będzie zachwycona, gdy się dowie, co przed nią zataiłeś. - Shay spojrzała na niego, uśmiechając się mściwie. - Decyzja należy do ciebie.
Wyszedł, trzaskając drzwiami.

***

- To jakiś chory żart – warknął, kiedy po raz kolejny zaciął się przy goleniu.
- Błogosławieni Nowi Ojcowie Założyciele. Błogosławiona Ameryka, naród odrodzony – wyrecytował z goryczą, wypluwając każde słowo niczym najgorszą obelgę. – Stek bzdur.
Kiedy zorientował się, że po raz kolejny dzisiejszego poranka mówi sam do siebie ze złością wrzucił maszynkę do zlewu i zamaszyście otarł ręcznikiem krew z podbródka. Wciąż zastanawiał się czy powinien jej powiedzieć. I o czym powinien jej powiedzieć. Którą prawdę przyjmie lżej i którą będzie jej łatwiej mu wybaczyć? Tak bardzo nie chciał, żeby wiedziała. Ale przecież była jego żoną, a oni dawno temu obiecali sobie, że będą starać się nie mieć przed sobą tajemnic. Tylko czy ich przysięga obejmowała również tajemnice państwowe?

Spojrzał na swoje odbicie w lustrze ponad umywalką. Zaskoczył go jego własny wygląd. Wcześniej jakoś nie zwracał na niego uwagi. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jego czoło zdobią coraz głębsze zmarszczki, a podkrążone i przekrwione oczy nie odejmują mu lat, przeciwnie, sprawiają, że wygląda na starszego niż w rzeczywistości. Jego smukła, całkiem przystojna twarz nosiła ślady zmęczenia i kilku nieprzespanych nocy. Westchnął.
- Jestem za stary na takie niespodzianki – mruknął. Kto by pomyślał, że w wieku prawie 40 lat zostanie tak bezceremonialnie odarty ze złudzeń.

Żył w iluzji. Dotychczas otaczały go pozory. Pozory demokracji, pozory wolności, pozory dobrobytu. Państwo, które powinno chronić swoich obywateli bez wahania sięga po wszelkie dostępne środki, żeby ich zlikwidować. A wszystko to dlatego, że statystki nie były zadowalające. Wszystko to po to, żeby Sam Lewis mógł pożartować sobie przy obiedzie.

Nie przyłożę do tego ręki, postanowił. Wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer do generała.
- Z tej strony Tom Blackwood. Zachowałem się bardzo nierozsądnie. Może pan liczyć na moją pomoc.


It's the moment of truth and the moment to lie
The moment to live and the moment to die
The moment to fight, the moment to fight, 
To fight, to fight, to fight

To the right, to the left
We will fight to the death
To the Edge of the Earth
It's a brave new world 
From the last to the first

30 Seconds To Mars - This Is War

7 komentarzy:

  1. Świetnie oddaje klimat 2 części Nocy. Nie pisz tak fajnie, bo się zapadnę pod ziemię ze wstydu jak 'czarnuchy' :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja? fajnie? nigdy :D (ale dziękować). 2 część była fantastyczna! lepsza od jedynki. to chyba zasługa Franka Grillo *.*

      Usuń
    2. O tak, Pan Zapuszczony <3 (tylko mnie przypomina Jeremy'ego Ironsa?)

      Usuń
    3. hahaha nie tylko! na niektórych zdjęciach wygląda jak jego zaginiony brat :D

      Usuń
  2. Panna Trzypodbródki <3 świetnie napisane ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie napisane, a do tego Dżaret na końcu <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony