wtorek, 29 lipca 2014

Ordinary girl

O dwudziestej pod moje mieszkanie podjechała taksówka. Zbiegłam po schodach w dresie, adidasach i z torbą sportową na ramieniu. Wyglądałam jak studentka wracająca do domu na weekend, tak przynajmniej musiał pomyśleć taksówkarz, który odwoził mnie za miasto.
Był gadatliwy, ale zbyłam go cichymi potaknięciami i spuszczonym wzrokiem zawstydzonej dziewczynki. Teraz nawet ją przypominałam - okrągła buzia, ledwie widoczny makijaż, luźno upięte włosy. Spoglądając w lustro widziałam starą, dobrą Jacks. Ostatnio ten widok wprawiał mnie w zaskoczenie. Korzystałam z najkrótszych chwil w których potrafiłam rozpoznać się w lustrze. Założyłam słuchawki i odcięłam się od świata, który nie potrafił zapewnić mi w tej chwili lepszego towarzystwa niż własne.


Wiedziałam, że podróż trochę potrwa, zwłaszcza, że w centrum panował spory ruch jak na tą godzinę. Domyślałam się, że ludzie wyjeżdżają za miasto, do swoich rodzin przed zbliżającą się czystką.
"To już za tydzień..." - Pomyślałam, zmartwiona. Zastanawiałam się, czy w tym roku nikomu nie podpadłam na tyle by fatygował się na strzeżone osiedle po jedną dziewczynę.
Odsunęłam od siebie myśli, zaglądając do torby. Po raz trzeci upewniłam się, że zabrałam ze sobą wszystko, czego potrzebowałam. Zajrzałam do kosmetyczki i oceniłam kilka odcieni podkładu. Nie wiedziałam jakie światło będę miała do dyspozycji, a musiałam wyglądać nieskazitelnie przez całą noc. Chwilę przeglądałam cienie do powiek nim zdecydowałam się na umiarkowany, grafitowo-niebieski smokey.
Światła Atlanty oddalały się od nas, ustępując rozległym terenom zielonym Harbins. Wiedziałam, że jeszcze tylko kilka kilometrów do celu, odłożyłam więc wszystko na miejsce i zdjęłam słuchawki.
- Pomóc Pani z bagażem? - Zapytał mężczyzna, parkując przed bramą. Nie była zbyt okazała, zajechaliśmy od strony bocznych dróg.
- Dziękuję. - Pokręciłam głową. Kurs był opłacony z góry, nie przejmowałam się więc szukaniem portfela, tylko życzyłam mężczyźnie miłego wieczora i skierowałam się w stronę rezydencji. Kitty musiała pojawić się za góra dwie godziny i zachwycić facetów, którzy mieli więcej kasy niż rozumu.
Cecil wyszedł mi na przeciw, jak zwykle pospieszając mnie bez potrzeby.
- Jacks, czy ty postradałaś zmysły? - Krzyknął na mój widok.
- Tak! W chwili w której zdecydowałam się puścić Cię pierwszego na świat. - Odparłam, nie po raz pierwszy z resztą. Często żartowaliśmy z faktu, że C. był ode mnie starszy o sześć minut.
- Pomogę Ci z tą torbą. - Wyciągnął ręce, ale odsunęłam się od niego.
- Ty i twoja udawana szarmancja. Poradzę sobie, ty lepiej powiedz mi co i jak. - Rzuciłam.
- No więc burżuje zaczną się zbierać w ciągu pół godziny. Kelnerzy szaleją, choć nie mają nad czym, to nie uczta, tylko popijawa. - Cecil przewrócił oczami tak teatralnie, że nie musiałam patrzeć w jego stronę, by o tym wiedzieć. Już sam ton jego głosu był wystarczającą sugestią.
- Zapowiada się spoko. Nie jestem głównym barmanem, więc więcej się narzucam butelkami na pokaz, niż naobsługuję. - Kontynuował szybko.
"Ten to ma farta." - Pomyślałam. Głosik z tyłu głowy niemal natychmiast zganił mnie, przypominając jak kolosalnie przebijam go wysokością zarobków. Wymieniliśmy szybkie spojrzenie z bratem i wiedziałam, że myśli o tym samym.
- Nie przejmuj się, będą chcieli się ponabijać z pana młodego, upić i popatrzeć na to jak tańczysz na rurce. Wątpię, by ta impreza zamieniła się w jakąś orgię, ściśle męskie, heteryckie grono. Nie zniosą widoku cudzego penisa w żadnym innym miejscu, niż przy pisuarze. Same ciacha.
- Jak chcesz, to ich nadgryź, ja chętnie porzucam sobie szklankami. - Wtrąciłam mu się w słowo tuż przed tym jak otworzył drzwi.
- Spadaj się pudrować. Pierwsze piętro, korytarzem prosto i pytaj o Sue. - Klepnął mnie w tyłek na odchodne, po czym zbiegł do piwniczki.
Powoli schodziło ze mnie napięcie, którego istnienia nie byłam wcześniej świadoma. Jego miejsce zajmowała ekscytacja.
Sue była pokojówką, starszą i zadbaną. Musiała długo tu pracować, sprawiała wrażenie osoby posiadającej autorytet wśród innych pracowników. Kobieta pokazała mi pokój w którym mogłam się przygotować, oraz oprowadziła po rezydencji - oczywiście wyłącznie części, która miała mnie interesować. Na koniec życzyła mi udanej zabawy.
Miałam ochotę prychnąć na tą ironię, co świadczyło o tym, że powinnam czym prędzej wskakiwać pod prysznic i doprowadzić się do użytku, bo Kitty nie może się już doczekać, by pokazać swój pazur.

4 komentarze:

  1. wow wow impreza taka imprezowa wow wow brat taki braterski wow XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Że aż sypnę sucharem:
    - Pani to na pewno striptizerka.
    - Tak. Jak pan zgadł?
    - Za poręcz się pani nogą trzyma.
    :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony