- Na tym dziś kończymy - powiedziałem i zmazałem tablicę. - Nie zapomnijcie o pracy domowej.
Odwróciłem się w stronę biurka i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Uczniowie żwawo wychodzili z sali, ciesząc się z tego, że wypuściłem ich dziesięć minut przed końcem lekcji.
- Panie Green, mam pytanie. - Przy biurku stanęła jedna z uczennic. - Mam problem z tym zadaniem - powiedziała, wskazując na jeden z przykładów, które dzisiaj rozwiązywaliśmy.
- Dlaczego się nie zgłosiłaś, jak pytałem, czy ktoś nie rozumie? - spytałem, po czym spojrzałem na zegarek. Powinienem być już w drodze do domu.
- Wziąłby pan mnie do tablicy, a mnie to stresuje.
- Chętnie bym ci to teraz wytłumaczył, ale bardzo się spieszę - odparłem. Dziewczyna wyraźnie posmutniała. Poczułem się trochę winny. Pamiętaj, że rodzina jest ważniejsza niż praca, powiedziałem sobie w myślach. - Zrobimy tak: napisz do mnie maila, wyjaśnij, z czym masz problem w tym zadaniu. Pod wieczór postaram się znaleźć chwilę i ci to wytłumaczyć.
- Dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła z sali.
Udało mi się nie spóźnić do domu. Opiekunka, która odbierała moją córkę ze szkoły i siedziała z nią do mojego powrotu z pracy, spojrzała na mnie, nie ukrywając zaskoczenia. Zazwyczaj przychodziłem nieco później niż zapowiadałem. Najczęściej nie potrafiłem odmawiać uczniom, którzy prosili mnie wyjaśnienie jakiegoś zadania, albo chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o temacie poruszanym akurat na lekcji.
Postawiłem swoją aktówkę na podłodze, obok wieszaka i poszedłem do pokoju córki.
- Cześć, Słoneczko - przywitałem się. - Jak było w szkole?
Marceline podbiegła i przytuliła się do mnie.
- Bardzo fajnie - odrzekła i zaczęła entuzjastycznie opowiadać o swoim dniu. Słuchałem jej uważnie, uśmiechając się. Gdy siedem lat temu pojawiła się nagle w moim życiu, nie spodziewałem się, że stanie się dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
- Chodźmy zrobić obiad - powiedziałem, gdy skończyła opowiadać. - Pomożesz mi, ok?
- Dobrze - zgodziła się i zbiegła na dół.
Po obiedzie poprosiłem Marceline, aby przez chwilę pobawiła się sama. Ja sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do brata.
- Wybierasz się do rodziców na Noc Oczyszczenia? - spytałem po chwili rozmowy. Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. - Pomyślałem, że mógłbym wpaść po ciebie po drodze - dodałem.
Odwróciłem się w stronę biurka i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Uczniowie żwawo wychodzili z sali, ciesząc się z tego, że wypuściłem ich dziesięć minut przed końcem lekcji.
- Panie Green, mam pytanie. - Przy biurku stanęła jedna z uczennic. - Mam problem z tym zadaniem - powiedziała, wskazując na jeden z przykładów, które dzisiaj rozwiązywaliśmy.
- Dlaczego się nie zgłosiłaś, jak pytałem, czy ktoś nie rozumie? - spytałem, po czym spojrzałem na zegarek. Powinienem być już w drodze do domu.
- Wziąłby pan mnie do tablicy, a mnie to stresuje.
- Chętnie bym ci to teraz wytłumaczył, ale bardzo się spieszę - odparłem. Dziewczyna wyraźnie posmutniała. Poczułem się trochę winny. Pamiętaj, że rodzina jest ważniejsza niż praca, powiedziałem sobie w myślach. - Zrobimy tak: napisz do mnie maila, wyjaśnij, z czym masz problem w tym zadaniu. Pod wieczór postaram się znaleźć chwilę i ci to wytłumaczyć.
- Dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się i wyszła z sali.
Udało mi się nie spóźnić do domu. Opiekunka, która odbierała moją córkę ze szkoły i siedziała z nią do mojego powrotu z pracy, spojrzała na mnie, nie ukrywając zaskoczenia. Zazwyczaj przychodziłem nieco później niż zapowiadałem. Najczęściej nie potrafiłem odmawiać uczniom, którzy prosili mnie wyjaśnienie jakiegoś zadania, albo chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o temacie poruszanym akurat na lekcji.
Postawiłem swoją aktówkę na podłodze, obok wieszaka i poszedłem do pokoju córki.
- Cześć, Słoneczko - przywitałem się. - Jak było w szkole?
Marceline podbiegła i przytuliła się do mnie.
- Bardzo fajnie - odrzekła i zaczęła entuzjastycznie opowiadać o swoim dniu. Słuchałem jej uważnie, uśmiechając się. Gdy siedem lat temu pojawiła się nagle w moim życiu, nie spodziewałem się, że stanie się dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
- Chodźmy zrobić obiad - powiedziałem, gdy skończyła opowiadać. - Pomożesz mi, ok?
- Dobrze - zgodziła się i zbiegła na dół.
Po obiedzie poprosiłem Marceline, aby przez chwilę pobawiła się sama. Ja sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do brata.
- Wybierasz się do rodziców na Noc Oczyszczenia? - spytałem po chwili rozmowy. Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. - Pomyślałem, że mógłbym wpaść po ciebie po drodze - dodałem.
Willuś jest... niespotykanie miły :D (jak mój pan Wojtuś od polskiego ;) I teraz muszę zmienić moją jakze oryginalną koncepcję samotnego ojca (oczywiście dziewczynki!) z ukochanym bratem, shame on you :o :D
OdpowiedzUsuńNo to teraz spiesz się z pisaniem, bo jeszcze kolejną koncepcję ktoś Ci może ukraść ;)
UsuńBraciszku, jak ty nic nie rozumiesz...
OdpowiedzUsuńcóreczka tatusia... hmm :-))
OdpowiedzUsuńmam coś nie tak z głową, myślałam już, że jakiś romans z uczennicą będzie :D
OdpowiedzUsuńowszem masz coś z głową :D
Usuńno co, to częsty motyw :D jeszcze e-mail podał, więc wszystko się może jeszcze zdarzyć
Usuńhuehuehue ;)
Usuńpo moim pierwszym poście 'leoś i grace będzie love?' haahahaahhaha
Usuńranisz mnie Sandra :(
Usuńlove you too
UsuńJa chyba też mam coś z głową, bo myślałam o tym samym xD
Usuń