niedziela, 8 lutego 2015

Bigger than us

Stałam nad szpitalnym łóżkiem, w chorobliwie czystym pokoju, przysłuchując się pikaniu aparatury i świszczącemu oddechowi mojego męża i odczuwałam ulgę. Wiedziałam, że tym razem nie uda mu się z tego wylizać. Śmierć już od dawna wyciągała po niego swoje ręce, on jednak zawsze umiał ją przechytrzyć; tym razem w końcu go dopadła. Nigdy o siebie nie dbał. Miał chore serce, cukrzycę, przeszedł dwa zawały i wyszedł cało z wypadku samochodowego, w którym zginęła jego asystentka i kochanka w jednym. Lubił żyć ryzykownie, był uzależniony od alkoholu i prozacu.

Patrzyłam teraz na kredowo białą twarz swojego umierającego męża bez cienia żalu. Położyłam swoją rękę na jego sękatej dłoni. Kiedyś bardzo go kochałam, ale już dawno nie był tym mężczyzną, roześmianym chłopcem w śmiesznej marynarce w kratę, w którym się zakochałam na wakacjach w Hamptons. Być może mogłam o niego walczyć, ale coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie i wkrótce staliśmy się zupełnie obcymi ludźmi i szczerze mówiąc nieszczególnie nas to zasmuciło. Przed kamerami wciąż byliśmy idealną rodziną i zgranym małżeństwem, bo taki obrazek korzystniej przekładał się na na sondaże i rosnącą popularność Abla, który coraz częściej rozmyślał o umocnieniu swojej władzy. Był jednym z Ojców Założycieli, ale potrzebował czegoś więcej dla zaspokojenia swoich ambicji, to już dawno mu nie wystarczało. Wiedziałam, że razem ze swoimi doradcami planuje zmianę na scenie politycznej. Wszystko rozgrywało się za zamkniętymi drzwiami jego gabinetu, w którym znikali szefowie największych stacji telewizyjnych, redaktorzy pism, wojskowi czy politycy o naprawdę zróżnicowanych poglądach. Abel prowadził swoją własną kampanię, dyskredytował i szkalował w mediach przyjaciół i wrogów, wykorzystując i być może również finansując ruchy społeczne sprzeciwiające się czystce i Ojcom Założycielom. Jego genialnym pomysłem był przewrót, on, Abel Williams miał obalić szwankujący system i wprowadzić nowy porządek, który okaże się receptą na panujący kryzys i uzdrowi państwo. W swoich dalekosiężnych planach nie uwzględnił jednak zamaskowanych, uzbrojonych osobników, którzy wtargnęli do naszego domu, niszcząc jeden z najdroższych systemów zabezpieczeń w kraju, a jeden z nich, którego później zidentyfikowano jako byłego oficera, postrzelił go kilkakrotnie w brzuch. Lekarze wprowadzili Abla w śpiączkę farmakologiczną, nie dając mu jednak wielu szans.

Wyszłam z pokoju. Miałam ogromną ochotę zapalić papierosa. Rzuciłam kilka lat temu, ale w stresujących sytuacjach chęć wypalenia jednego czy dwóch powracała. Przed wyjściem ze szpitala, odwiedziłam łazienkę. Nie wyglądałam jak zrozpaczona, kochająca bezgranicznie żona, która właśnie odstąpiła od łóżka umierającego męża. Roztarłam tusz pod powiekami i zmierzwiłam włosy.

Flesze rozbłysły tuż przed moją twarzą, a tłum dziennikarzy naparł na mnie z chwilą gdy otworzyłam drzwi. Przekrzykiwali się nawzajem, przepychając się bliżej schodów.
- Może nam coś pani powiedzieć o stanie męża?
Rzuciłam zbolałe spojrzenie w kierunku kamery i łamiącym się głosem wymamrotałam kilka słów o jego wyjątkowo ciężkim stanie i nienapawających nadzieją rokowaniach i szybkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu, zasłaniając dłonią twarz. Wiedziałam, że będzie to dobrze wyglądało w telewizji. Wsiadłam do auta i ku swojemu zaskoczeniu, ujrzałam na tylnym siedzeniu jednego z najbliższych współpracowników Abla.
- Witaj, Lara. - Uśmiechnął się, wyciągając ku mnie paczkę papierosów. Bez wahania sięgnęłam po jednego.
- Mike, nie spodziewałam się... - zaczęłam, ale szybko mi przerwał.
- Musimy poważnie porozmawiać. Jestem pewien, że zdajesz sobie sprawę, że Abel już z tego nie wyjdzie. - Skinęłam głową, Michael westchnął ciężko. - To wszystko wydarzyło się w bardzo niekorzystnym dla nas momencie. Poparcie cały czas rosło, nasza inicjatywa miała szansę odnieść sukces, ale teraz... bez Abla... nasze przedsięwzięcie znajduje się pod znakiem zapytania.
- Nie rozumiem, czemu mi o tym mówisz... - powiedziałam cicho, chociaż miałam już pewne podejrzenia.
- Jesteś jedną z najbardziej wpływowych kobiet w kraju, odnosisz karierę jako profesor, piszą o tobie w poważnych gazetach, a brukowce analizują twój styl. Nie jesteś i nigdy nie byłaś tylko żoną swojego męża. Zawsze mogłaś zaoferować coś więcej.
- Do czego zmierzasz? - Wyciągnęłam rękę po kolejnego papierosa.
- Potrzebujemy cię, Laro. Teraz jest najlepszy moment dla nas, dla powodzenia naszego planu. Ty możesz zapewnić nam zwycięstwo.
- Chyba przeceniasz moje znaczenie. Nie jestem aż tak popularna. I nie jestem też politykiem. - Roześmiałam się.
- Nie musisz być. My zajmiemy się wszystkim. Potrzebujemy kogoś, kto zostanie twarzą nowego porządku.
- Chcecie zrobić ze mnie waszą marionetkę?
- Tak inteligentna kobieta jak ty nigdy się na to nie zgodzi. - Uśmiechnął się szeroko. - Chcemy, żebyś pomogła nam zmienić Amerykę.
Przewróciłam oczami.
- Takie wyświechtane słówka pozostaw dla mediów. Potrzebujemy czegoś więcej niż frazesy.

2 komentarze:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony