poniedziałek, 5 stycznia 2015

Grumpy cat

Kolejne kilka dni spędzaliśmy w podobnym rytmie. Wstawałem wcześniej niż zwykle, tylko po to by zjawić się wraz z Fryderykiem u Adama jeszcze przed pierwszymi zajęciami. Do roboty było więcej, niż można by się spodziewać. Drukowaliśmy materiały, rozwieszaliśmy część na mieście, inne znów zostawialiśmy w zaprzyjaźnionych kawiarniach i klubach. W efekcie, pewnego środowego popołudnia znalazłem się z Fryderykiem na mieście tuż po moich zajęciach. Kiedy on oklejał kolejny słup ogłoszeniowy, ja obserwowałem go, trzymając w dłoniach dwie kawy.
- Jakie to skuteczne. Spójrz tylko na tych ludzi patrzących na ciebie zamiast na to, co rozwieszasz. - Skomentowałem.
- Ty też patrzysz na mnie, zamiast mi pomóc. - Skomentował.
- Nie mam ręki. - Wzruszyłem ramionami. - Poza tym patrzenie na Ciebie zdaje mi się dalece bardziej praktycznym zajęciem.
- Niby dlaczego?
- A dlaczego nie? - Rozejrzałem się dookoła. - Wokół nie ma nic bardziej interesującego niż młody rewolucjonista myślący, że taśmą klejącą zmieni świat.

Popołudniami lądowaliśmy w domu Adama. Fryderyk nalegał, żebyśmy zrobili zakupy i obiad, bo dwójka mężczyzn zdawała się w ogóle nie przejmować faktem, że należałoby coś jeść. Stałem więc nad kuchenką, robiąc największą zapiekankę makaronową, jaką zdołaliśmy upchnąć do pieca. Fryderyk kroił jakieś warzywa do sałatki, na przystawkę. Nikogo innego nie było na całym piętrze. Dom wydawał się wtedy większy niż w rzeczywistości.
- Więc... - Zaczął przyjaciel, wycierając dłonie w ściereczkę. - Myślę, że będą zadowoleni, jeśli przez chwilę ktoś zajmie się dzieckiem, a oni będą mogli w spokoju zjeść i porozmawiać.
- Tak, organizujemy im randkę. Uroczo. - Zaśmiałem się. - Tak oto ginie rewolucja!
- Co w tym złego?
- Nic. Co w tym rewolucyjnego?
- Nie sądziłem, że aż tak przejmujesz się losem rewolucji.
Przez chwilę mierzyliśmy się badawczymi spojrzeniami. Nie miałem zamiaru tłumaczyć się z każdego słowa, wróciłem więc do tarcia dodatkowej porcji sera.
- Karolu Marksie, wytłumacz mi co tym razem nie podoba Ci się w tym co robimy. - Oznajmił mężczyzna. Rzuciłem narzędziami i sam wytarłem ręce, jakbym szykował się do bójki.
- Dlaczego wszystko musi mi się podobać?
- Dlaczego wszystko musi ci się nie podobać?
Byłem poddenerwowany, a co gorsza, sfrustrowany tym, jak Fryderyk niczego nie rozumiał.
- Porozmawiajmy o czymś innym. - Westchnąłem.
- Nie, dokończmy to. - Jego głos zszedł do teatralnego szeptu, bo nie chciał chyba, by ktokolwiek przyłapał nas na tej dyskusji.
- Co mam Ci powiedzieć? - Wzruszyłem ramionami.
- Ostatnio jesteś coraz bardziej poirytowany...
- ...lekko to ująłeś. - Wtrąciłem
- ...poirytowany tym co robimy. Myślałem, że dobrze zrobi ci trochę działania, ale wiesz, że przecież do niczego cię nie zmuszam. - Rozłożył ręce, patrząc na mnie z wyrzutem.
- Chcę Ci pomagać.
- Nie brzmisz, jakby tak było.
- Przepraszam, że Cię oburzyłem, księżniczko. - Przewróciłem oczami, niemalże teatralnie. - Mam śpiewać wesołe piosenki, kiedy to robimy?
- Wiesz o co mi chodzi!
- Tak. Doskonale. Znam twoją misję zbawiania świata. Pytanie, czy ty wiesz o co chodzi mnie? - Wyrzuciłem w końcu.
Kiedy napotkałem jego skołowane, oburzone jednocześnie spojrzenie nie mogłem się powstrzymać przed tym - czynami. W jednym, szybkim geście ująłem jego twarz w dłonie i pocałowałem go. Zaskoczony, nie zdążył nawet zamknąć oczu, nim nie odsunąłem się o kilka cali.

1 komentarz:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony