sobota, 10 stycznia 2015

?

Niewiele spałem i nie miałem czasu na odpoczynek, ale i tak czułem się fantastycznie. W końcu moje działania miały jakieś znaczenie. Wstawaliśmy wcześnie rano i szliśmy do domu Adama, gdzie dowiadywaliśmy się, co będzie trzeba zrobić. Karol, swoim zwyczajem, narzekał na wszystko i wątpił nieco w sens tych działań, mnie jednak nie psuło to nastroju. Do domu wracaliśmy wieczorem, a ponieważ musiałem się uczyć, na sen pozostawało niewiele czasu.
Tego dnia skończyłem zajęcia godzinę przed Karolem i czekałem na niego pod salą. On oczywiście myślał, że kończymy o tej samej porze, inaczej pewnie urwałby się z zajęć, udając że robi to tylko ze względu na mnie i na to, abym nie musiał czekać. Zaczytany, nawet nie zauważyłem kiedy jego grupa skończyła zajęcia.
- Myślałem, że kończymy o tej samej porze? - Usłyszałem nad sobą głos Karola.
- Tak, wypuścili nas trochę wcześniej, więc usiadłem sobie tutaj - skłamałem. On w odpowiedzi tylko westchnął.
Poszliśmy na miasto, żeby porozwieszać trochę propagandy. Później namówiłem Karola, abyśmy zrobili jakieś zakupy. Chciałem ugotować coś Adamowi i Cecilowi, jako że obaj kompletnie nie przejmowali się potrzebą jedzenia. Mój przyjaciel oczywiście wyraził swoje niezadowolenie, ale nie protestował zbytnio, więc kupiliśmy trochę jedzenia i po przyjściu do Adama zabraliśmy się za robienie zapiekanki i sałatki.
Kuchnia była, oprócz gabinetu, chyba jedynym w pełni umeblowanym pomieszczeniem w tym domu. I to całkiem nieźle umeblowanym. Tylko trochę zbyt mały, okrągły stolik, niezbyt pasujący do reszty wystroju psuł efekt. Jednak, biorąc pod uwagę, że byłem w domu człowieka, który w ogromnym salonie ma dosłownie tylko dwa meble, kanapę i stół, nie mogłem narzekać.
Poprosiłem Karola o włożenie zapiekanki do piekarnika, a sam zacząłem kroić warzywa na sałatkę. Wspomniałem o tym, że moglibyśmy zająć się dzieckiem, aby Adam i Cecil mieli chwilę dla siebie, a mój przyjaciel znów zaczął narzekać.
- Karolu Marksie, wytłumacz mi co tym razem nie podoba Ci się w tym co robimy - powiedziałem, lekko już zdenerwowany. Gdy prosiłem go pomoc, zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie narzekał. Nie sądziłem jednak, że będzie to robił bez przerwy.
- Dlaczego wszystko musi mi się podobać?
- Dlaczego wszystko musi ci się nie podobać?
- Porozmawiajmy o czymś innym - westchnął, tak jakbym to ja ciągle stwarzał problemy. Chociaż zazwyczaj byłem dosyć ugodowy, tym razem zaprotestowałem.
- Ostatnio jesteś coraz bardziej poirytowany tym co robimy. Myślałem, że dobrze zrobi ci trochę działania, ale wiesz, że przecież do niczego cię nie zmuszam.
- Chcę Ci pomagać - odpowiedział.
- Nie brzmisz, jakby tak było.
- Przepraszam, że Cię oburzyłem, księżniczko. Mam śpiewać wesołe piosenki, kiedy to robimy?
Jak to się w ogóle stało, że zaprzyjaźniłem się z człowiekiem, który przez połowę czasu narzeka, a przez drugą połowę jest sarkastyczny?
Byłem już na granicy wybuchu, ale, jako że nie chciałem urządzać dramatu w domu Adama i w ogóle nie lubiłem urządzać dramatów, wziąłem głęboki oddech, aby się uspokoić.
- Wiesz o co mi chodzi - odparłem, nieco głośniej niż chciałem.
- Tak. Doskonale. Znam twoją misję zbawiania świata. Pytanie, czy ty wiesz o co chodzi mnie? - spytał. No cóż, nie wiedziałem o co chodzi, ale nie zdążyłem poprosić Karola o jakieś wyjaśnienia, gdyż mnie pocałował.
No cóż, tego się nie spodziewałem.
- Ale na rewolucji też ci zależy, chociaż trochę? - spytałem, zszokowany.
- Tak - odparł, wzdychając z rezygnacją.
- To dobrze - stwierdziłem i odwzajemniłem pocałunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony