sobota, 27 grudnia 2014

Vestigles

"Dzień dobry, Atlanto! Jest ósma, trzydziesty pierwszy marca i słuchacie 'Głosu Fatum'..."
Ciepły, kobiecy głos rozlegał się w słuchawkach operatora, który nieznacznie korygował wysokie tony tak, by całość komponowała się w dość przyjemną w odbiorze poranną audycję.
"Wczesnym rankiem policja dokonała obławy w siedemnastu domach w okolicy Inman Park, rozbijając dużą siatkę terrorystyczną. Dwadzieścia osób, w tym osiem kobiet zostało aresztowanych i czeka na proces..."
Tygodnie następujące bezpośrednio po czystce zwykle obfitowały w wiadomości o sukcesach jednostek antyterrorystycznych, aresztowaniach i wrogach publicznych. Duszenie w zarodku wszelkich form sprzeciwu wobec tego, jak rządzeni jesteśmy przez Nowych Ojców Założycieli było częścią ich... polityki. Z resztą, najbardziej oddani patrioci sami zgłaszali swoich przyjaciół, którzy odważyli się zbyt głośno krytykować poczynania rządu. Inman Park było średniozamożną, starą dzielnicą na wschodnich obrzeżach miasta. Mieszkało tam wielu zagorzałych fanów obecnego ustroju a czystka zwykle dziesiątkowała okolicę.
Głos Fatum oficjalnie był prywatną stacją radiową, fundowano ją jednak z kieszeni polityków i lobbystów zainteresowanych utrzymaniem status quo. Nikt tego nie ukrywał. Nikt nie musiał, opozycja praktycznie nie istniała. Ludzie mieli do wyboru jedynie dwa stopnie fanatyzmu z tego samego spektrum.
Ponieważ głos Nowych Ojców Założycieli jakoś musiał docierać do ludzi i to z każdej warstwy społecznej decydowano się nadawać na wielu falach radiowych i kanałach telewizyjnych. Zalewano obywateli sieczką "wiadomości" które niczego nie wnosiły do ich wiedzy o stanie kraju. Uwielbiano też nadawać statystyki z Nocy Oczyszczenia. Liczba zgonów, zaginięć, rannych, odnotowanych kradzieży, napadów... Cały horror tej nocy sprowadzony do matematyki. Ale nie o tym mieli dziś mówić, nie było to w końcu tematem dnia.
"Jeden z domów w Inman Park zajmował znany w pewnych kręgach mężczyzna ukrywający się pod pseudonimem "Vector", jeden z założycieli grupy "Vestigles". Blisko pięćdziesięciu hakerów usiłujących dostać się do stron rządowych, transmisji radiowych i telewizyjnych i zagłuszyć ich koszmarną propagandą mającą na celu zniszczenie naszego Amerykańskiego ducha. Na szczęście żadna z akcji nie odbiła się większym echem, gdyż powodzenie takowej było z góry skazane na porażkę. Nasze zabezpieczenia są w jak najlepszym porządku i nikt już nie będzie próbował naruszać naszej przestrzeni na falach 106,6 FM. Zostańcie więc z nami. Po przerwie kontynuujemy wiadomości."

Zaśmiałem się cicho, kiedy radiowóz podskoczył na wybojach i transmisja stała się mniej wyraźna. Tuż po tym policjanci odebrali wezwanie na ich falach, którego nie mogli przyjąć, gdyż wieźli oto najważniejszego zbiega w państwie, kto by się spodziewał.
Sam byłem zaskoczony tym, co mówiono o mnie w radiu. Większość z tego była prawdą, włamałem się raz czy dwa na strony rządowe, by pokazać im jak słabe mają zabezpieczenia i jak krucha jest ich propaganda sukcesu. Nie zaprzątało mi to jednak głowy bardziej niż to, jaką pizzę należałoby zamówić tuż po tak małym sukcesie. Skupiałem się na pracy.
Przynajmniej, dopóki nie oderwało mnie od niej nad ranem pięciu uzbrojonych po zęby antyterrorystów.
Powinienem się bać, właściwie trząść się ze strachu, ale powaga sytuacji jeszcze do mnie nie dotarła. Nie odczytano mi nawet zarzutów, zdecydowano się wywieźć mnie za miasto do aresztu znajdującego się dobre trzydzieści kilometrów od mojej dzielnicy. Nie mogłem skontaktować się z rodziną, co dopiero adwokatem, nie chcieli nawet dać mi do ręki telefonu, sugerując, że mógłbym w jakiś magiczny sposób w ułamku sekund dokonać kolejnego ataku? Jak gdyby to miało pomóc w mojej sytuacji.
Wyprowadzono mnie z radiowozu w pośpiechu, choć wokół nie było nikogo, kogo interesowałoby przyspieszenie tej historii. Zamknięto mnie w pokoju przesłuchań, odczytano mi prawa po raz kolejny, na wypadek, gdybym nie słyszał ich podczas aresztowania i pozostawiono samemu sobie na kilka minut.
Może było to tylko kilka sekund? W czterech ścianach nie było zegara.
W końcu przed moimi oczami ukazał się policjant w średnim wieku; Z teczką w jednej ręce i cygarem w drugiej wyglądał jak relikt lat dziewięćdziesiątych.
- Imię i nazwisko. - Powiedział z powagą.
- Hugh Green. - Odparłem.
- Jest Pan oskarżony o prowadzenie działalności przestępczej oraz planowanie zamachu stanu.

2 komentarze:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony