środa, 22 października 2014

Tonight, we're young

Obudziły mnie syreny. Przeciągnąłem się leniwie i sięgnąłem pod łóżko w poszukiwaniu papierosów, przewracając przy okazji butelkę z winem. Płyn wylał się na śnieżnobiały dywan i przez chwilę zafascynowany obserwowałem jak bawełniane włókna zabarwiają się na różowo. Po chwili jednak z trudem uniosłem głowę nieco wyżej i rozejrzałem się po pokoju.
- O kurwa.
Moja sypialnia nigdy nie była w tak koszmarnym stanie jak teraz.  No ale, organizując najgorętszą imprezę w mieście powinienem się liczyć z możliwymi konsekwencjami. W sumie te meble i tak nieszczególnie mi się podobały, a kolor ścian mógłby być bardziej wyrazisty. Wetknąłem papierosa między zęby i zapaliłem. Zaciągnąłem się i zamknąłem oczy, próbując zebrać myśli i przypomnieć sobie wydarzenia z minionej nocy. Okazało się to trudnym wyzwaniem. Strasznie bolała mnie głowa, ale biorąc pod uwagę to ile wypiłem, miałem szczęście, że nie obudziłem się na podłodze we własnych rzygowinach.

W tym roku naprawdę poszliśmy na całość. Alkohol, prochy, dziwki. Ściągnąłem nawet połykacza ognia, bo stwierdziłem, że pokaz  ognistych sztuczek idealnie uwieńczy wieczór. Nie mogłem jednak przewidzieć, że połykacz też lubi się ostro zabawić. Kiedy zaczynał swój występ, już lekko chwiał się na nogach. Kilka minut później razem z Wesem gasiliśmy płonące zasłony i ratowaliśmy włosy wysokiej blondynki, które w mgnieniu ognia zajęły się ogniem. Dziewczyna wpadła w histerię i nie mogliśmy uspokoić jej w żaden sposób. W końcu, żeby ją uciszyć, zaproponowałem jej czek na 5 kafli, jeśli zgoli się na łyso. Ku uciesze wszystkich zgodziła się to zrobić, a zapach spalonych włosów przestał być tak dotkliwie odczuwalny. Reszta wieczoru była dla mnie trudnym do rozszyfrowania zamglonym kalejdoskopem wydarzeń. Zmarszczyłem brwi, starając się uporządkować sobie wszystko w głowie. Pamiętałem, że wciągaliśmy kokę, graliśmy w pokera, a jedna z dziewczyn z bractwa wystąpiła przed wszystkimi w stroju Ewy, dając niezapomniany pokaz tańca na stole. Ale to był dopiero początek w porównaniu z tym, co działo się potem. Przez dłuższą chwilę z rozbawieniem obserwowałem jak studentom i studentkom prawa, którzy w tygodniu dzielnie wkuwają prawo deliktów, a w weekend wypijają kilka piw w pobliskim barze, całkowicie puszczają hamulce.

W końcu znudzony oglądaniem tego cyrku, postanowiłem poszukać Julie. Znalazłem ją w bibliotece. Paliła skręta z jakąś swoją koleżanką, której imienia nigdy nie potrafiłem zapamiętać. Dziewczyna była tak nijaka i bezbarwna, że czasami nawet jej nie zauważałem. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek słyszałem jej głos. Na szczęście Julie szybko ją spławiła, zamykając za nią drzwi. Kochaliśmy się między regałami, zafascynowani obserwując chmury kurzu unoszące się w smugach światła padających od stojącej za oknem latarni. Kiedy jesteś młody i naćpany wszystko wydaje ci się wspaniałe.

***

Siedziałem na łóżku, odpalając już trzeciego papierosa. Nienawidziłem dnia następującego po Czystce. Zewsząd bombardowały cię informacje z ubiegłej nocy. W każdym serwisie informacyjnym roiło się od nagrań z kamer ulicznych, gazety pełne były podsumowań i świadectw uczestników, a z chodników nieśpiesznie wycierano plamy zastygłej krwi. A co najgorsze, mogłeś obudzić się następnego dnia i dowiedzieć się, że twój przyjaciel czy dziewczyna leżą na zimnym stole w kostnicy, a patolog stwierdza właśnie przyczynę ich zgonu. Dlatego co roku organizowałem imprezę, na którą zapraszałem wszystkich swoich znajomych, a po masakrze w akademiku sprzed dwóch lat, kiedy to jedna z dziewczyn zabiła wszystkie swoje koleżanki, także nieznanych mi ludzi. Zasady były proste – nie przynosisz ze sobą żadnej broni i nie bawisz się w oczyszczanie.

Sięgnąłem po paczkę, ale była pusta. Wstałem z łóżka i zacząłem się powoli ubierać. Kiedy wciągałem spodnie, zadzwonił telefon. Przez dłuższą chwilę nie mogłem go zlokalizować, w końcu jednak wyciągnąłem go zza fotela. Dzwoniła moja matka. Pewnie jak zawsze chce się upewnić czy żyję. Uśmiechnąłem się krzywo i odebrałem.
- Muszę cię rozczarować, twój wyrodny syn przetrwał tę noc.
- Ian... - Szloch. - Twój ojciec... ci bandyci... oni... zaatakowali go wczoraj w nocy. - Głos jej drżał. - Jest ciężko ranny... Lekarze nie dają mu dużo czasu... Musisz przyjechać do Atlanty...
- Nie - odpowiedziałem, być może nieco zbyt szybko i szorstko. - Bardzo mi przykro, ale nie chcę się z nim widzieć. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
- Zrób to dla mnie... Proszę... zresztą pomyśl, co napiszą potem szmatławce... że jego własny syn... syn jednego z Ojców Założycieli...
- Jest przeciwny Czystce? - zapytałem cierpko.
- Ian... proszę cię... twój ojciec umiera...
Rozłączyłem się.


1 komentarz:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony