sobota, 11 października 2014

*

Światło nieznacznie przygasło. Działo się tak, gdy ktoś w pokoju obok podłączał do prądu suszarkę albo grzejnik elektryczny. Nic wielkiego, jednak wystarczyło, aby rozproszyć moją uwagę.
Odłożyłem książkę i spojrzałem na zegarek. Było po dziesiątej, jeśli chciałem się wyspać należałoby położyć się spać. Najpierw jednak musiałem nauczyć się na jutrzejsze zajęcia, a później przeczytać rozdział książki. Nie lubiłem czytać, w głównej mierze przez dysleksję, która znacznie utrudniała mi tę formę aktywności. Mimo to czytałem codziennie. Nawet gdy uczyłem się do późna, nie kładłem się, dopóki nie przeczytałem kilkunastu stron.
Korzystając z tego, że i tak zrobiłem sobie przerwę w nauce, wyszedłem do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Mój współlokator miał co prawda czajnik, ale nie chciałem z niego korzystać pod jego nieobecność. Mark znów był na jakiejś imprezie. Zastanawiałem się, jak on zamierza zaliczyć semestr w ogóle się nie ucząc. Miałem nadzieję, że mu się to nie uda. Ludzie jego pokroju, niepoważni, ciągle imprezujący, nie zasługiwali na to, by służyć w policji. Aczkolwiek trzeba było przyznać, że Mark nie był taki zły - udało mi się poznać gorsze osoby, zajmujące się jakimiś nielegalnymi sprawami, na tyle nie rozsądne, że bez skrępowania mówiły o tym w mojej obecności. Nikt z nich nie wiedział, że ja wszystko zapamiętuję, a następnie informuję anonimowo odpowiednie osoby. Ciężko było stwierdzić, czy to rzeczywiście dzięki mnie, czy szczęśliwym zrządzeniem losu, kilka takich osób miało poważne problemy. Jedna sprawa zakończyła się nawet wyrokiem skazującym, a to nie było przecież zbyt częste. Byłem na rozprawie. Widok nienawistnego wzroku tego przestępcy, który domyślał się najpewniej, że na niego doniosłem, był jedną z najbardziej satysfakcjonujących rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały. I pomyśleć, że jeszcze na jakiś miesiąc przed rozprawą siedziałem z nim w jednej ławce...
Wracając do pokoju z kubkiem pełnym gorącego napoju, natknąłem się na Marka. Próbował otworzyć kluczem drzwi, które nawet nie były zamknięte.
- O, otwarte? - zdziwił się, gdy stanąłem obok i nacisnąłem klamkę. Spojrzałem na niego z dezaprobatą. - Jest list do ciebie - powiedział, gdy weszliśmy już do pokoju, po czym podał mi kopertę.
- Dzięki - rzuciłem i spojrzałem na adres nadawcy. Zakład karny w Atlancie. Podarłem list na kawałki, nawet go nie otwierając i wyrzuciłem skrawki papieru do śmietnika. Mark tego nie skomentował, chyba zdążył się przyzwyczaić. Wyrzucałem wszystkie listy od ojca.

3 komentarze:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony