niedziela, 8 marca 2015


Zignorowałem dzwoniący budzik. Dziś był jeden z tych nielicznych dni, kiedy to opiekunka zawoziła moją córkę do szkoły. Marceline rozpoczynała lekcje dopiero o dziesiątej, a ja, aby zdążyć do pracy, powinienem wyjść z domu piętnaście po siódmej. Nie było sensu budzić dziecka tak wcześnie, więc co tydzień opiekunka przychodziła o siódmej i przejmowała moje poranne obowiązki.
Tego dnia jednak, zamiast szykować się do pracy, leżałem i wpatrywałem się w sufit, nie myśląc o niczym. Z letargu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Narzuciłem na siebie szlafrok i zszedłem na dół, aby wpuścić opiekunkę.
- Jestem chory - skłamałem. Chociaż, czy to było kłamstwo? Obawiałem się, że nie. - Będę w domu cały dzień, więc, jak przyprowadzisz Marceline po szkole do domu, będziesz mogła iść - powiedziałem i wróciłem do sypialni, aby kontynuować wpatrywanie się w sufit. Powinienem zadzwonić do szkoły i poinformować, że mnie nie będzie, ale udało mi się jedynie wysłać do przełożonej sms o treści: "Jestem chory. Jutro dostarczę zwolnienie."
Czułem, jakby mój mózg był owinięty czarną folią. Wszystko było w porządku, ale jednocześnie nic nie było w porządku. Nie się nie wydarzyło, nie miałem na co narzekać. Mimo to, czułem jak unoszę się w kierunku tej ciemnej, bezlitosnej pustki. Znowu.
Gdy usłyszałem odgłos zamykanych drzwi, wstałem i zacząłem się ubierać. Założyłem gruby sweter z długim rękawem. Było na niego nieco za ciepło, ale nie miałem zbytniego wyboru.
Zadzwoniłem do Adama.
- Pilnie potrzebuję zwolnienia lekarskiego, co najmniej na tydzień - powiedziałem, nawet się nie witając.
- Dlaczego nie pójdziesz do lekarza? - spytał.
- Bo nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczony.
- Dobrze. Charlie jest u nas, więc zaraz to załatwię.
- Dziękuję - odpowiedziałem, po czym zakończyłem rozmowę.
Po drodze myślałem o Valerie. Brakowało mi jej. Brakowało mi tego porozumienia, jakie pomiędzy nami było. Może i mógłbym odnaleźć taki stopień zrozumienia ze strony jakiejś innej osoby, ale na to było już trochę za późno. Moje serce zdążyło zmienić się w czarną dziurę i tylko dla Marceline robiło wyjątek.
- Ja tylko po to zwolnienie - powiedziałem, wchodząc do domu Adama.
- Nie zostaniesz? Zajmujemy się właśnie...
- Nie - przerwałem mu. - Muszę jeszcze załatwić kilka spraw.
- No dobra. Charlie mówił, że jako powód zwolnienia wpisał zapalenie stawów i kazał ci to przekazać - Adam wzruszył ramionami.
- Dziękuję.
W drodze powrotnej wszedłem do apteki, kupiłem bandaż i owinąłem nim nadgarstek. Teraz to rzeczywiście wyglądało, jakbym miał zapalenie stawów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony