poniedziałek, 13 kwietnia 2015


Świat stopniowo tracił kolory i stawał się czarno-biały. Gdyby nie Marceline, najprawdopodobniej wcale nie wstawałbym z łóżka. Zdarzały się dni, kiedy nie wychodziłem. Na szczęście wówczas Charlie ratował sytuację, wypisując mi fikcyjne zwolnienia.
- Powinieneś iść na terapię - stwierdzał od czasu do czasu podczas wypisywania kolejnego zwolnienia, chcąc uspokoić swoje sumienie.
- Myślisz, że nigdy nie byłem? Byłem, pomogło, ale mnie nie wyleczyło. Mam złe geny - uśmiechnąłem się smutno.
- To chociaż zobacz się z psychiatrą, zacznij brać leki.
- Proszę cię - wzruszyłem ramionami. - Chcesz żebym stracił pracę i dziecko? Od razu wysłaliby mnie na oddział.
Charlie spuścił wzrok.
- Powinieneś być pod opieką specjalisty - stwierdził, wypisując receptę.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem.

Leki pozwalały mi w miarę normalnie funkcjonować. W miarę. Nie sprawiły jednak, że wszystko wróciło do normy. Postanowiłem zrobić to, co potrafiłem najlepiej - uciec. Do ucieczki trzeba się było jednak właściwie przygotować.
Zacząłem od wizyty u rodziców.
- Potrzebuję pieniędzy - poinformowałem, po zwyczajowej wymianie uprzejmości.
- Ile? - spytała matka, a gdy wymieniłem kwotę, posłała mi zdziwione spojrzenie. - Czy ty wpakowałeś się w coś podejrzanego, tak jak twój brat?
- Nie - uciąłem.
- To po co ci tyle pieniędzy?
- Po co mam ci mówić, skoro i tak mnie skrytykujesz? Jeśli nie pożyczycie mi tych pieniędzy, będę musiał zdobyć je w inny sposób, a tego byście raczej nie chcieli - powiedziałem twardo.
- Dam ci te pieniądze, ale powiedz, po co ci one.
- Najpierw przelew.
Matka poszła po laptopa i zrobiła przelew.
- Proszę bardzo - powiedziała, nie bez złości.
- Wyjeżdżam do Europy. Otworzę warzywniak.
- Warzywniak. Czy ty do reszty postradałeś zmysły?!
- Może.

Październik 2024
- A, i jeszcze kilogram jabłek poproszę.
- Których? Wczoraj dostaliśmy cortlandy z lokalnego sadu, są naprawdę dobre - uśmiechnąłem się do klientki.
- W takim razie chętnie spróbuję, kilogram poproszę - powiedziała, odwzajemniając uśmiech.
Kobieta zapłaciła i wyszła, a po chwili próg przekroczyła Marceline.
- Cześć, Słoneczko. Jak było w szkole? - spytałem, a ona zaczęła opowiadać o tym, co się działo z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem.
W końcu wszystko było w porządku. Nie wiedziałem na jak długo, ale dopóki było dobrze, nie chciałem myśleć o przyszłości.

1 komentarz:

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony